Station 51000

W marcu 2013 roku meteorologiczna sonda administrowana przez NOAA (Amerykańską Agencję Oceaniczną i Atmosferyczną) przyczepiona do dna oceanu 240 mil morskich od Hawajów oderwała się od liny i zaczęła dryfować po Pacyfiku, wciąż wysyłając do centrali dane meteorologiczne i pozycję na mapie. Amerykański poeta Mark Sample wykorzystuje ten moment, by podłączyć się do nadawanych przez boję (na żywo, pośrodku oceanu) komunikatów i zderzyć je losowo z krótkimi fragmentami Moby Dicka Hermana Melville’a. Stworzony przez Sampla bot zaczął następnie publikować tak komponowane wiązki informacji na Twiterze. Pełna nieoczekiwanych zderzeń surowych faktów z marynistycznym językiem i metaforyką Moby Dicka transmisja twitów “z boi” zakończyła się dopiero w listopadzie tego samego roku, gdy sondę wyłowiono i oddano do naprawy.  Przez ponad pół roku użytkownicy Twittera subskrybowani do konta bota mieli okazję – dosłownie – błądzić po rzeczywistych i wyimaginowanych morzach, śledząc na żywo wędrówki zagubionego urządzenia, a także tekstu Melville’a i remiksu Marka Sampla. 

 

Station 51000 zalicza się to tych rzadkich przykładów literatury elektronicznej, kiedy wiele elementów naraz schodzi się w jednym punkcie, by wybrzmieć świeżym głosem, który jest w stanie skutecznie trafić zarówno do znawców ( i to z obu domen: informatycznej i językowej) jak i do szerszej publiczności, w tym przypadku wszystkich tych użytkowników Twittera, których z tego czy innego powodu zaintrygował los zagubionej sondy oceanicznej.  Marynistyczny wątek tekstu głównego w powiązaniu z danymi geolokacyjnymi tworzy też spójny, ważny i empatyczny przekaz, który potrafi – a w konceptualizującej e-literaturze to raczej rzadkość – zwrócić uwagę na starą dobrą treść i przełamać klątwę pisania dla wąskiego grona krytyków, programistów, kuratorów. 

 

I tak się dzieje w przypadku wielu innych botów, nie są one ani czysto konceptualne, ani do końca ludyczne. Są one wsparte na kolaboratywnie zorkiestrowanych komunikatach, a jednak potrafią posiadać wyraźną pieczęć pojedynczego autorstwa, są generowane i kurowane jednocześnie. Czy nazwiemy je post-literaturą? Zdecydowanie nie! Zaprojektowane z myślą o balansie między kodem a jego wykonaniem, przemyślaną konstrukcją a elementami losowymi – transcendują one dwa główne nurty e-literatury, które  – upraszczając można nazwać cyfrowym modernizmem i cyfrowym postmodernizmem, by usytuować się gdzieś pośrodku. Jako takie, boty i inne formy “data driven literature” mają szansę stać się w najbliższych latach wyznacznikiem e-literatury. 

 

Czytelnik może widzieć w bocie Sampla tekst zbliżony do przetłumaczonego na polski generatora poetyckiego Między morzem a Reją Nicka Montforta i Stephanie Strickland. Osadzony w marynistycznej ramie i czerpiący z morskiej metaforyki generator ten zderzał wybrane frazy i słowa z twórczości poetyckiej Emily Dickinson ze słowami i frazami pochodzącymi z Moby Dicka i układał je w tysiące i miliony kupletów. W wersji na sensor Kinect czytelnik jest wręcz w stanie fizycznie, za pomocą ruchu ramion, przemieszczać się po tym poetyckim oceanie. Jednak bot Sampla podnosi stawkę poetyckiej domeny niespodziewanego o poziom wyżej, używając jako literackiego materiału dynamicznie dostarczanych danych oraz nie dającej się przewidzieć realnej sytuacji na morzu.   

 

Ostatnia aktualizacja:

12.07.2022

Cytuj ten wpis jako:

Mariusz Pisarski (never) Station 51000. "Techsty" 12.07.2022 [].

boty e-literatura generatory poetyckie post-web

ani art class cyfrowym czy dicka div hipertekst https img jest literatury melville między moby nie oceanu poetyckiej przez roku sampla się są techsty thumbnail