W hipertekście rekonfiguracji podlegają wszystkie główne elementy klasycznej poetyki. Najmniejszą jednostką hiperfikcji jest leksja - pojedynczy fragment tekstu, najczęściej o długości paragrafu. Każdy fragment może przenieść czytelnika do innego bloku tekstowego, do leksji zawierającej grafikę, animację, wideo, czy plik dźwiękowy. Lektura hipertekstu - przebiega sesjami. Każda sesja może znacząco różnić się od innej, w zależności od wyborów czytelnika, który tworzy za każdym razem nieco inną sekwencję zdarzeń.
Znaczącym przekształceniom podlega tu zarówno pojęcie całości i skończoności dzieła, jak i kategorie autora, czytelnika, fabuły i narracji. Najważniejsze zmiany zachodzą w relacji czytelnik - autor, czytelnik - narracja. Autor hipertekstu, jak powszechnie się uważa, zrzuca odpowiedzialność za proces opowiadania, za kształt fabuły, na czytelnika, dając mu zupełną swobodę w wyborze kolejnych fragmentów posegmentowanej powieści. Jeśli jednak porównamy Composition no. 1 Saporty z afternoon. a story Michaela Joyce`a to okaże się, że czytelnik ma dużo mniej wyborów przy lekturze hipertekstu, niż przy lekturze powieści drukowanej, dotyczy to nawet łagodnych protohipertekstów, takich jak Gra w Klasy. Tekst odsłania mu się bowiem zawsze w jakieś kolejności i nie można od niego przejść do dowolnie wybranych innych tekstów, tory opowiadania zdeterminowane są bowiem przez autora. Książka drukowana daje wolność czytelnikowi, ma on do niej dostęp z wielu stron, może ją przekartkowywać, czytać od końca, przeskakiwać z miejsca na miejsce.
Może zatem nie o wolność czytelnika tu chodzi i nie o zamianę ról między nim a autorem. Czytelnik hipertekstu postępuje w swojej lekturze poprzez podążanie za kolejnymi, wybranymi przez siebie segmentami tekstu wyciąganymi przez komputer z powieściowej bazy danych. W ten sposób upodabnia się on do opowiadacza, sam bowiem decyduje o sekwencji zdarzeń, czy w powstającej w ten sposób na bieżąco narracji dominować będzie opis czy opowiadanie, czy bohaterem pojedynczej lekturowej sesji będzie jedna, wybrana przez czytelnika postać, wątek czy problem. Zazwyczaj dzieje się to jednak w obrębie z góry ustalonych przez autora ram. I nie oszukujmy się - zawsze tak się będzie działo, chyba, że będziemy mieli do czynienia z dziełem zbiorowym, programowo skazanym na totalną niespójność wolność czytelników.
Nadal rzadkością są hiperteksty, które - wzorując się na grze Adventure - pozwalają rozszerzyć warstwę zdarzeniową utworu o nowe, dodane przez czytelnika elementy. Są oczywiście wyjątki - w Marble Springs Deeny Larsen można tworzyć nawet nowe połączenia między autorskimi segmentami. Zazwyczaj jednak autorzy hipertekstów nie chcą przekraczać granicy, w której ich dzieło przestaje być ich własnym utworem, a zamienia się w amalgamat niekontrolowanych dopisków, przekształceń. Mimo wszystko swoboda czytelnika obcującego z hipertekstem jest na tyle duża, że daje mu on poczucie pewnej niewymuszoności, podobną do tej, którą obserwujemy spoglądając na własne myśli czy obcując z naturą. Z hipertekstem jest bowiem jak z piaskiem na plaży, nie trzeba brać w dłonie jego całych połaci, by wiedzieć, jaki ten piasek jest.
Niezmiernie ważną w hipertekście wydaje się kwestia narracji. Narracja, jaką znamy - czyli przedstawienie przez autora pewnego następstwa zdarzeń rozwijających się w czasie - w hipertekście po prostu nie istnieje. Zamiast niej istnieją różne mini-narracje, które na bieżąco odkrywają przed czytelnikiem świat przedstawiony utworu. Za każdym razem, może to być inna narracja. Espen Aarseth - autor książki Cybertext wprowadza tu niezwykle nośną i cenną dla teorii hiperekstów kategorię ergodyzmu i dyskursu ergodycznego. Zamiast jednej narracji w hipertekście mamy do czynienia z bardziej fundamentalną strukturą: z polem zdarzeń (event space), ruchem narracji kieruje ruch aporii i epifanii.
Kolejnym problemem poetyki hipertekstu jest kwestia całości i skończoności dzieła. Pakt autora z czytelnikiem w powieści drukowanej zakłada obietnicę zamknięcia, szanse na spełnienie rosnących wraz z lekturą oczekiwań. W hipertekście takiej pewności nie ma. Zamknięć jest tyle, ile wygeneruje mechanizm ergodyczności. Może też ich nie być wcale, można nigdy nie dojść do epizodu, zdarzenia, które wypełni lukę w opowieści. Poza tym, raczej trudno uznać za skończoną całość utwory, których tekst można wycinać, wklejać gdzie indziej, do których można coś dopisywać i tworzyć nowe połączenia.