Sensorium Agnieszki Jelewskiej to zbiór jedenastu esejów, na który składa się dziewięć rozdziałów oraz rozpoczynający książkę tekst zatytułowany Ping: zamiast wstępu i kończący – Ping flood. Jelewska zaczyna więc od symbolicznego przetestowania i zdiagnozowania połączenia, które ostatecznie kończy się przeciążeniem systemu. Kompozycja całości nie zostaje zatem wbrew oczekiwaniom domknięta. Badaczka stanowczo odcina się bowiem od udzielania kategorycznych tudzież jednoznacznych odpowiedzi. Publikacja jest analizą tylko "punktów styku połączenia technologii i sztuki" tworzących współczesne rozumienie sensorium. Uchwycić bowiem, wg autorki, da się tylko takie najważniejsze momenty, stąd niemożliwość stworzenia spójnej, zamkniętej narracji.
Istotny element książki to wizualna mapa Szymona Kaliskiego, która nie jest jednak ilustracją do publikacji, lecz, jak pisze Jelewska, "translacją tekstu w kod wizualny", "zmapowaną bioinformatyczną rzeczywistością dyskursu".
Medium, jakim jest książka, w oczywisty sposób wymusza linearną lekturę, jednakże sama autorka Sensorium podkreśla sieciowy charakter rozdziałów publikacji, które mogą być czytane zarówno osobno, jak i wspólnie, stanowiąc wówczas dla siebie swoisty kontekst. Takie założenie badaczki domagałoby się więc – być może – raczej hipertekstu, odzwierciedlającego w formie treść wywodu.
Rozważania na temat sensorium Jelewska zaczyna od opisu historii samego pojęcia i jego genealogii, po czym przedstawia nam jego współczesną definicję, z imponującą erudycją lawirując między różnymi dyscyplinami humanistycznymi i przyrodniczymi. W dyskurs włącza się tu działy nauki, takie jak cybernetyka, biomimetyka, neurobiologia czy robotyka. Jelewska postuluje więc (a zarazem praktykuje) transdyscyplinarny i relacyjny model badań. Co ważne, wszelkie prezentowane zjawiska autorka Sensorium ukazuje z perspektywy historycznej, nie zapominając o ich uwarunkowaniu w przeszłości; unika zatem bezkrytycznego zachłystywania się "nowością". Tym samym Jelewska buduje sieć niezwykle rozbudowaną, gęstą, wymagającą od czytelnika zarówno kompetencji, jak i uwagi, lecz zarazem nader interesującą. Autorka odwołuje się przy tym do klasyków filozofii, badaczy i badaczek współczesności oraz artystów reprezentujących szeroki wachlarz dziedzin sztuki. Tak przedstawione sensorium okazuje się czymś zmysłowym, swoistym usieciowionym stanem percepcji. Sensorium definiowane przez Jelewską jest bowiem otwarte, hybrydyczne, nieciągłe i podlega nieustannym przekształceniom. Badaczka zwraca uwagę także na zmiany znaczenia pojęcia sensorium: od utożsamiania go stricte ze sferą zmysłów, poprzez newtonowską hipotezę sensorium jako organu Boga, aż po teorię chaosu i w konsekwencji sztukę sensoryczną, a więc powtórne dowartościowanie zmysłów. Kartezjańska wizja podmiotu katalogującego dane zastąpiona została właśnie sieciowością, tzw. wiedzą ucieleśnioną. Włączenie technologii w obszar sensorium i umieszczenie człowieka ponownie w relacji z przedmiotami nastąpiło jednak znacznie później za sprawą Caroline Jones oraz Bruno Latoura.
Odnosząc się do udziału ciała w akcie percepcji Jelewska przywołuje również teorie emocji i afektów, korzystając nie tylko z założeń Spinozy, lecz także ustaleń późniejszych, by wymienić chociażby prace Paula Ekmana, Gillesa Deleuze'a czy Briana Massumiego. Autorka pokazuje, jak zwrot afektywny w kulturze wpłynął na ponowne związanie sztuki z doświadczeniem/życiem, na wyjście od prymarnej roli niejako "samodzielnego" oka, po włączenie go w obręb ciała. Przywołane teorie i badania nad postrzeganiem pozwalają Jelewskiej scharakteryzować możliwości percepcyjne rożnych kodów. Badaczka opisuje także, w jaki sposób kinestezja wpłynęła na dowartościowanie afektu fizycznego, jednocześnie obniżając rangę tekstu, następstwem czego było wykorzystanie założeń teorii kinestezji chociażby w teatrze, a w szczególności – w obrębie warsztatu aktorskiego, jak w przypadku koncepcji nadmarionety Craiga i "biomechanicznego" zestawu ćwiczeń Meyerholda.
Kolejnym czynnikiem, który, jak pisze autorka, miał niebagatelny wpływ na definiowanie współczesnego sensorium, jest sztuka awangardowa (twórczość np. Duchampa, Schwittera, Schlemmera, etc.). Sztuka ta stała się bowiem polem eksperymentu, a artyst(k)a – quasi-badaczką/em. Ustalenia nauk ścisłych i przyrodniczych, takie jak odkrycie fizjologicznego podłoża wrażeń, teorie widzenia czy badania nad synestezją bardzo silnie oddziaływały na twórców. Temu połączeniu prac badaczy i artystów-eksperymentatorów, zapoczątkowującemu zwrot cielesny w sztuce XX wieku, sztuka zawdzięcza pojawienie się nowych form i gatunków, tj. light artu, video artu, bio artu, net artu, expanded cinema czy innych hybrydycznych rodzajów. Wraz z rozwojem cybernetyki powstawało coraz więcej dzieł, które były efektem współpracy artystów z inżynierami/naukowcami lub tworzonych przez artystów-inżynierów (casus organizacji Experiments in Art and Technology). Sztuka współczesna stała się zatem mediatorem pomiędzy technologią a społeczeństwem; polem testowania sensorium, również od strony etycznej. Analizując postęp robotyki, autorka Sensorium pokazała, w jaki sposób współcześnie przekroczona zostaje opisana przez Masahiro Moriego "dolina niesamowitości", m.in. poprzez protetykę i cyborgizację, ponieważ proteza czy cyborg nie są już tylko odwzorowaniem funkcji naśladowanego organizm/organu, ale wręcz zwiększeniem jego możliwości. Jelewska stwierdza przy tym, że sama cyfrowa sieć jest w zasadzie kopią systemu nerwowego ssaków. Niezwykle dziś popularne badania biomimetyczne podważają kolejną granicę – między tym co naturalne, a tym co sztuczne. Codzienność staje się immanentnie związana z oprogramowaniem, które steruje każdym aspektem naszego życia. Autorka Sensorium przywołuje również koncepcję przestrzeni wilgotnej Ascotta, która łączy niejako "suchy" świat wirtualny z "mokrym" światem biologii, skutkiem czego jest tzw. wetware. Stąd badaczka stawia tezę, że technologia staje się już nie tylko przedłużeniem ciała, ale wręcz nieodłącznym jego składnikiem. Jelewska wykorzystuje także pojęcie mapowania Felixa Guattariego i Deluze'a jako nieustannego, nieskończonego tworzenia własnych modeli (w opozycji do dopasowywania się do już istniejących). Mapa ludzkiego sensorium byłaby zatem stale odświeżana, dynamiczna, a więc – powtórzmy – relacyjna i zmienna.
Kończący książkę Jelewskiej Ping flood, czyli atak na serwery w celu ich przeciążenia, to chętnie wykorzystywana przez cyberaktywistow i haktywistów strategia, która obecnie staje się nową formą wyrażania sprzeciwu. Jelewska używa natomiast pojęcia ping flood jako swojego rodzaju propozycji metody naukowej. Z jednej strony chodziłoby o interdyscyplinarne podejście do badań, które miałoby polegać na – cytując autorkę – "oblężeniu zjawiska" z różnych stron, z drugiej – o budowanie modeli testowych z założenia służących do przeciążania systemu, co pozwoliłoby odkryć "modele puste", wprowadzające, jak pisze badaczka, naukowców w stan narkozy, z którego ping flood miałby ich wybudzić. Jelewska postuluje zatem nowe cele humanistyki, tj. analizowanie i osłanianie przepięć, generowanie przeciążeń, stałe aktualizowanie teorii i testowanie swoich dziedzin/dyscyplin.
Od jakiegoś czasu głośno jest o kryzysie polskiej humanistyki (zdaje się, że zagraniczna przeżywała ów wcześniej). Niedawno Joanna Krakowska w felietonie KONFORMY: Hasztag humanistyka opublikowanym na łamach "Dwutygodnika" pisała o konformizmie w środowiskach humanistycznych, "gdzie (...) myślenie łatwo zamienia się w autoadorację", i gdzie nie ma miejsca na twórczą, krytyczną debatę. Być może propozycja Jelewskiej to odpowiedź na taki stan rzeczy. Należy się jednak zastanowić, na ile realny jest projekt autorki Sensorium? I czy takie "pingowanie" w konsekwencji nie doprowadziłoby do stworzenia dyscyplin-zombie?
Agnieszka Jelewska, Sensorium, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2012