Osiem segmentów tekstu, jeden link do zewnętrznego video oraz pojedynczy suplement w postaci „gry w życie” wystarczyły, aby enigmatyczna ale sugestywna opowieść miejska Olafa Kellera pobudziła wyobraźnię współautorów i wywołała falę odwołań porównywalną do tej, jaką wzburzyła woda mineralna z opowieści Szymona Stoczka. Nie mniej elektryzująca była część morska, zaczynająca się w Wielkiej Brytanii scenami jak z filmu Gyu’a Ritchiego, a kończąca na komisariacie skorumpowanego sierżanta Kopera.
Kompozycyjnie i hipertekstowo narracja Olafa toczy się na początku w miarę standardowo, przynajmniej z pozoru. Linkowanie eksponuje głównie odnogi tekstu własnego, choć wycieczek do Szymona jest kilka (a np. żadnej do opowiadań Lecha). Ale zarówno to pierwsze, jak i drugie ma swoje przyczyny. W linii miejskiej Olaf linkuje głównie do siebie, niemniej co drugi z ośmiu segmentów jest nie tyle kontynuacją, co trampoliną w inną bajkę. Hybrydyczność propozycji w tej fazie tekstu aż prosi się o zderzenie segmentów z różnych stron i perspektyw. Najbardziej autonomiczne klocki w tej układance, a są wśród nich mikro-dramat z „0-1-2-a” (prawy górny róg mapy nr 1) oraz scena w autobusie, którą obserwujemy okiem topniejącej w ukropie bohaterki, są najlepszą okazją do linków zewnętrznych, np. do Joanny i Magdaleny, i tak się właśnie dzieje. Z kolei linkowania do Szymona to niemal dosłowne sięganie po ochłodę i łyk wody mineralnej w tej kipiącej od czerwoności letniej atmosferze (czerwony klinkier, spieczone na czerwono uda, dachówki i cegły) aż proszą się o ciut chłodnego błękitu.
W fazie morskiej, w przeciwieństwie do większość autorów, Olaf rozwija skrzydła i literacką produkcję, proponując aż 18 hipertekstowych scen, w których link ściele się równie gęsto jak substancje wspomagające poczynania bohaterów. Kompozycja jest sieciowa, ale zachowuje kierunek właściwy hipertekstom osiowym. Czytelnik na pewno się tu nie zgubi, choć nie raz zdezorientuje. Podobnie jak część pierwsza, opowieść morska toczy się na różnych poziomach i w kilku konwencjach, raz jeszcze wystawiając się na odesłania i przytoczenia ze strony innych autorów, ale nie zapominając o odsyłaniu do wydarzeń i wątków z pamiętnej nocy na plaży.
To od Olafa przechodzimy też do opowieści (raportu) Kopera, który rozpoczyna trzecią, nienapisaną jeszcze, część Piksel Zdroju. Jeżeli miałaby się ona kiedyś potoczyć, to najprawdopodobniej wyrośnie z zaczątków, które pojawiają się właśnie tutaj.
Co ciekawe, statystycznie Olaf pobił jeden ważny rekord. Na liście dziesięciu najmocniejszych leksji, czyli takich, które mają najwięcej połączeń wychodzących i przychodzących, znajduje się aż 6 segmentów jego autorstwa (początkowe z obu linii plus „m-o-cw-1„). Choć włączone są tu linki własne, od których Olaf nie stroni, to dominacja ta może zaskakiwać. Na pewno jednak nie dziwi, potwierdzając siłę przyciągania tego tekstu pośród innych opowiadań Piksel Zdroju.
Przyjazne linki:
Anglojęzyczne