Językowa wyobraźnia Brunona Schulza zderzona z męskim konkretem podręcznika eksploatacji fiata 125p to mieszanka dużo bardziej wybuchowa niż spotkanie parasola i maszyny do szycia na stole operacyjnym. Mieszankę taką serwuje Leszek Onak w swoich Ciernistych diodach, opublikowanych w najnowszym numerze "Techstów".
Nowe dzieło Onaka to stworzona metodą podobną do stosowanych przez Oulipo przeróbka opowiadania "Sierpień" Brunona Schulza, w której część rzeczowników jest losowo podmieniana i zastępowana słowami zaczerpniętymi z podręcznika Polski Fiat 125p. Budowa. Eksploatacja. Naprawa. Wybór źródła zasobów zastępczych literackiego remiksu jest bezbłędny, trudno bowiem o lepszy kontrast. Oto jedna z wersji fragmentu nr 3:
Rynek był pusty i żółty od zapłonu, wymieciony z synchronizatora gorącymi światłami mijania, jak biblijna prasa hydrauliczna. Cierniste siły osiowe, wyrosłe z pustki żółtego rozstawu osi, kipiały nad nim jasnym światłem mijania, bukietami szlachetnie uczłonkowanych filigranów zielonych, jak diody na starych gobelinach. Zdawało się, że te śruby afektują kabel, wzburzając teatralnie swe zwarcia, ażeby w patetycznych przegięciach ukazać wytworność elektrolitów o srebrzystym podbrzuszu, jak prowadnice szlachetnych żeliw. Stare przekaźniki, polerowane sprzęgłami wielu dni, zabawiały się refleksami wielkiej masy całkowitej, lampami kierunkowskazu, wspomnieniami gniazd łożysk, rozproszonymi w głębi kolorowej prasy hydraulicznej. [pogrubienia moje, MP]
Ileż tu poezji, ileż absurdu, ileż skondensowanego futuryzmu i surrealistycznych fajerwerków. Majakowski i Peiper byliby dumni. Fragment zremiksowanej prozy długości paragrafu stanowi pojedynczą odsłonę Ciernistych diód. Odsłon takich jest 28. Jednak każdą z nich można odświeżyć poleceniem "wymień diody", które każe algorytmowi na nowo rozlosować przydział słów z podręcznika użytkowania malucha. W rezultacie ilość skryptonów (a zatem segmentów na wyjściu) jest trudno policzalna, jeśli nie powiedzieć - niewyobrażalnie duża. Gdy jednak spojrzeć w kod, to okaże się że za tą przepastną otchłanią tekstu stoi pojedynczy, elegancki plik javascript o wdzięcznej nazwie "brunorator" (nazwa nieprzypadkowo nawiązuje do Bluzgatora i Bluzgatora Bis) złożony z zaledwie dwustu linijek. Brunorator wykonują swoją pracę na dwóch innych plikach, zawierających posegregowane alfabetycznie tablice słów z tekstu instrukcji do auta (verbs_all.js) oraz tekst całości (text.js) z zakodowanymi miejscami na podmianę. Onak zdecydował się tym samym na użycie jednego tylko pliku html, w ramach którego praca generatora, w jego 28 odsłonach i tysiącach wariacji, się odbywa.
Każdy z 28 segmentów ukwiecony został grafiką z manuali samochodowych, która nie daje nam zapomnieć, że w szranki ze słownictwem i prozodią Schulza stanęło nie byle co, ale jedno z nielicznych nieszczęść polskiej motoryzacji, a zatem część naszej powojennej historii.
Jedyne, co mnie w tym śmiałym i przystępnym studium poetyki losowości, generatywności i remiksu zasmuciło, to niepotrzebnie pobudzone i rozwiane nadzieje na jeszcze bardziej inteligentny rezultat działań kodu. Nadzieje te rozpaliła oryginalna konwencja nazewnictwa na pasku nawigacji, gdzie oprócz "wymiany diód" możemy także "zmniejszyć" i "zwiększyć" "napięcie". Jak się okazało, jest to regulacja ilościowa, a nie jakościowa, o której zrazu pomyślałem, a zatem są to po prostu oznaczenia strzałek kierujących wstecz lub do przodu. Napięcie zwiększamy tu jedynie w sensie kumulatywnym. Tymczasem o dawna marzy mi się utwór, który dosłownie podkręcałby napięcie lub temperaturę danej partii tekstu, jak to ma miejsce The Girl and The Wolf Nicka Montforta. Ale to jedynie sugestia na przyszłość.
Cierniste diody jest drugą po Bałwochwale cyfrową przeróbką literacką twórczości Brunona Schulza w ostatnich miesiącach. Oba utwory łączy wybór podobnej czcionki z rodziny Mono, ale dzieli niemal wszystko inne: gatunek, skala programowalności, zakres adaptacji, rodzaj interakcji. Onak pokazuje tym samym klasyk taki jak Schulz jest praktycznie niewyczerpywalny: remiksów, remediacji i adaptacji może być tyle, ilu autorów przeróbek. Raz jeszcze też okazuje się, że okres międzywojenny jest ulubionym punktem odniesienia dla cyberliteratury, i podejrzewam że będzie tak nawet wtedy, gdy do domeny publicznej trafią autorzy socrealizmu czy pokolenia 56.
Nie przesadzę, gdy powiem, że Cierniste diody to najlepszy, oryginalny utwór literacki twórczo wykorzystujący komputerowe programowanie postały w roku 2014. Dzięki zachowaniu trudnego balansu między generatywnością a literackością, między szacunkiem dla oryginału a dadaistycznym wygłupem, między interakcją a linearną lekturą, cybertekst Leszka Onaka ma szansę wyjść poza niszę e-literacką, jednocześnie plasując się w czołówce polskiej literatury cyfrowej.
Dla zaostrzenia apetytu, przytoczę jeszcze jeden fragment i zapraszam do lektury:
W sobotnie popołudnia wychodziłem z pokrywą silnika na wał napędowy. Z półmroku stalowej podkładki wstępowało się od razu w słoneczną kąpiel paska klinowego. Przechodnie, brodząc w poleceniu, mieli oczy zmrużone od spustu oleju, jakby zalepione cylindrem pompy, a podciągnięta górna komora silnika odsłaniała im lampki ładowania akumulatora i łożyska. I wszyscy brodzący w tym dniu złocistym mieli ów grymas wałka sprzegłowego, jak gdyby uzwojenie nałożyło swym wyznawcom jedną i tę samą maskę - złotą maskę ciśnienia w ogumieniu; i wszyscy, którzy szli dziś ulicami, spotykali się, mijali, starcy i młodzi, dzieci i kobiety, pozdrawiali się w świetle mijania tą maską, namalowaną grubą, złotą datą produkcji na twarzy, szczerzyli do siebie ten grymas rozrusznika - barbarzyńską maskę przewodu łączącego odpowietrznik z miską olejową.
Leszek Onak, Cierniste diody, "Techsty" 2014 nr 1 (9) [url]