W stronę obrazu i muzyki, instalacji i rzeźby, a nawet komedii scenicznej, teatru tańca i koncertu rockowego podąża współczesna poezja cyfrowa: najciekawszy dziś chyba konglomerat nowych gatunków artystycznych. Cyfrowe współistnieje tu z analogowym, a przestrzeń i ciało zastępują kartkę papieru jako pole pisma dla poetyckiej ekspresji. Przez cztery dni w Londynie, na uniwersytecie Kingston, na Southbanku, w centrum sztuki Watermans i w przestrzeniach wystawowych Tate Britain, odbywało się biennale e-Poetry 2013. Wzięło w nim udział ponad 50. artystów, krytyków i kuratorów sztuki nowych mediów z całego globu, w tym z Rosji, Brazylii, Rumunii a nawet Iranu (via Skype). Zaprezentowane została cała paleta nowych form poetyckich i narracyjnych powstałych na styku interakcji/działania kodu a obrazu, filmu, animacji, muzyki i działań na żywo na scenie.
Organizatorzy imprezy, pod okiem Loss Pequeño Glaziera, pioniera poezji cyfrowej i szefa artystycznego festiwalu, zadbali o to, by gęsto wciśnięte w czterodniowy program pokazy i wykłady dotknęły każdej możliwej sfery, w której e-poezja się dziś przejawia. Sferę tę wyznaczają dwa bieguny. Na jednym z nich sytuują się prace, w których słowo jest silnie zmediatyzowane, wspomagane przez wachlarz środków polisemiotycznych i poddane przez kod komputerowy przeróbce i permutacjom. Nurt ten reprezentują m.in prace Natalii Fedorowej, Kate Pullinger czy Serge'a Bouchardona w gatunkach takich jak muzyczno-wizualny performance, polimedialny hipertekst czy poetyckie aplikacje dotykowe. Mistrzowską realizacją tego kierunku poezji "wspomaganej" jest zaprezentowana w Londynie poezja na konsole: Concretoons Benjamina Ortiza Moreno, w której wiersz barokowego hiszpańskiego poety poddawany jest kinetycznej, dźwiękowej i wizualnej manipulacji w środowisku przypominającym przestrzeń gry komputerowej, z własną, podatną na entropię fizyką. Źródłem manipulacji jest czytelnik/gracz trzymający w rękach specjalnego gamepada.
Na biegunie drugim znajdują się formy celowo minimalistyczne, bardzo często analogowe lub ze śladowym udziałem środków cyfrowych, które są cyfrowe nie za sprawą medium, lecz jego kontekstu, czyli cyfrowego wymiaru współczesnej kultury. Przykładem mogą być prace, w których poeta czyta na głos komendy javasrciptu lub recytacje, w których autor modeluje swój głos na syntetycznych asystentów znanych z Siri czy S Voice'a (świetny występ Iana Hatchera). Blisko tego bieguna sytuuje się też wideo-poezja i poezja konkretna, remediowane dziś przez domenę cyfrową i świetnie się czujące pod szyldem e-Poetry. Ciekawą, krytyczną propozycję kategoryzacji współczesnej wideo-poezji, opartą na przeglądzie tysięcy wideo-wierszy na YouTubie przedstawił Tom Konyves, z kolei nowe oblicza poezji konkretnej zaprezentował w swojej wideo-medytacji tekst i zimowy krajobraz Ottar Ormstad. Z jednej strony mamy zatem mocno zmediatyzowaną sztukę słowa, a z drugiej wypowiedzi prawie analogowe o odciśniętym na sobie cyfrowym "piętnie", lub których tworzywem są "stare" nowe media (wideo, przestrzeń poezji konkretnej).
Szerokie centrum tak zarysowanego obszaru stanowią działania, których tworzywem jest internet, media społecznościowe i cyfrowy styl życia użytkownika, czytelnika i autora, otoczonych gadżetami i nobilitowanych za ich sprawą do statusu quasi-profesjonalisty w każdej dziedzinie sztuki. Świetnym przykładem lingwistycznego, programowalnego net.artu jest The Deletionist – kolaboracyjne opus Nicka Montforta, Amranth Borsuk i Jaspera Julla. Jest to aplikacja bookmarkowa na przeglądarkę, która oglądane strony internetowe, łącznie ze stronami Facebooka i Wikipedii, za sprawą algorytmu wymazującego, zamienia w wiersze. W tym samym szeregu umieścić należy prace młodej poetki-programistki Anny Tolkachevej, która wykorzystuje sieć, np. wewnętrzne wyszukiwarki stron www, do tworzenia swoich własnych protokołów poetyckich. W podobnym duchu utrzymane są najnowsze utwory Jody Zellen, prekursorki wielu gatunków literatury cyfrowej, obecnie eksplorującej retorykę ekranów dotykowych. Tutaj też warto umieścić multimedialne, poetyckie eseje utrzymane w estetyce kolażu form i mediów (Passing Through Alexandera Moutona). Choć utwory z tego kręgu nie są tak spektakularne jak prace z bieguna pierwszego (Natalia Fedorova Sergiej Tomofjejew mogliby swój transowo-poetcki program równie dobrze zaprezentować w najlepszych klubach techno w Londynie), to pokazują, że e-poezję tworzyć może dziś każdy, wystarczy odpowiedni punkt widzenia i zręczne wykorzystanie dostępnej palety środków wyrazu.
Warto wymienić także dwa wyraźne nurty, które zaczynają zasilać praktykę e-poetycką. Pierwszym z nich jest slam, który w zestawieniu z działaniem poety na ekranie i wykorzystaniem uprzednio wykonanych/wyselekcjonowanych materiałów audiowizualnych jest niezawodnym przepisem na wybuchową mieszankę e- poetycką, jak w przypadku improwizowanego (na korytarzu, już po zamknięciu sali głównej) Cystemu Jhave'a Johnstona. Nurt drugi wytyczają tekstualne eksploracje ciała i cielesne eksploracje tekstu, z użyciem narzędzi cyfrowych, a zatem prace, które w swoim centrum stawiają żywe, ruchome lub zmapowane i poddane kontroli z zewnątrz ciało, jak w pracach Dissapearing Hazel Smith, Entering Woodies Zuzany Husarovej i Lubomira Panaka czy w backlit crisa cheeka.
Podczas e-Poetry 2012 Polską reprezentowali Piotr Marecki z Ha!artu i Mariusz Pisarski z Techstów. Artyści i badacze, którzy zjechali do Londynu z całego globu, mieli szansę usłyszeć o strategiach poetyckich i politycznych polskiej cyberpoezji (czyli opowieści o drodze, jaką w warunkach polskich musiał przejść cyberpoeta od niebytu do względnego rozpoznania w środowisku literackim), w rozmowach z uczestnikami sporo mówiliśmy także o tradycji polskiej e-poezji (Dróżdż, Bruszewski) o polskich hipertekstach (Nowakowski), wideo-wierszach (Giełżyńska) i o – coraz bardziej znanej na świecie - liberaturze. Następne święto literatury elektronicznej już niedługo, we wrześniu w Paryżu, skąd także nie omieszkamy zamieścić raportu.