Andrzej Pająk

Czy hiperfikcje to fikcja?

O polskiej powieści hipertekstowej

Przerost formy nad treścią: teoria HT

Powyższe rozważania o genezie hipertekstu wyraźnie wskazują, że on sam, jak również i próby jego zdefiniowania poprzedzone są długą tradycją. Moulthrop celnie zauważa, że współczesna teoria, i to nawet nie koniecznie związana z postmodernizmem czy dekonstrukcją, ale ta reprezentowana przez Irgandena, Isera czy dialogistów, kierowała się w stronę HT od dawna (Moulthrop, Traveling in the Breakdown Lane 1995). W pewnym sensie hipertekst stał się jednym, wielkim „problemem teorii literatury”, gdyż wykorzystuje je wszystkie.

Nie każdy jednak elektroniczny tekst literacki jest hipertekstem, a tym bardziej hipertekstową literaturą. Mimo, że umieszczone w przestrzeni Internetu, hipertekstami nie są cyfrowe wersje papierowych dzieł, jak można znaleźć np. w bibliotekach polskiego projektu dLibra. Nie można też zaliczyć do nich prac pisanych i publikowanych tylko w formie elektronicznej, jak to ma miejsce w portalu Biuro Literackie. Hipertekst wymaga hipertekstualności, czyli sieci tekstów i odnośników pomiędzy nimi. Takie założenie spełnia sama przestrzeń stron internetowych, encyklopedie cyfrowe (nawet te działające poza Siecią) i oczywiście hiperfikcje.

Spadkobiercy postmodernizmu

Ten tok rozumowania, skądinąd poprawny, nie odpowiada nam do końca na pytanie, co jest hipertekstem, jakie są literackie hiperteksty itp. Pod koniec lat 90. rozpoczęła się dyskusja będąca wyni-kiem potrzeby usystematyzowania czy steoretyzowania HT. Pierwsi teoretycy byli zarazem praktykami hipertekstu. Michael Joyce, Jay David Bolter, Mark Bernstein stworzyli program do tworzenia hipertekstów Storyspace. Autorskie HF mają na swoim koncie Moulthrop, Joyce, Mark America. George Landow, Robert Coover i pozostali to kopalnia krytycznych i teoretycznych prac o samym medium.

O wszystkich tych nazwiskach dziś mówi się jako tych, którzy HT kojarzyli głównie z dekonstrukcją i postmodernizmem. Przede wszystkim jednak takie podejście reprezentował Landow. Jednak jak pisze Koskimaa, „nie ma z tym problemu dopóki frazę „śmieć autora” rozumie się w kontekście pisalnego tekstu Barthes’a (ale też nie jest to nic nowego dla hipertkeksu)”, podobnie ma się rzecz z intertekstulnością, która w olinkownaych tekstach jest problematyczna (Koskimaa 2000). Jak się okazuje to podejście, cenne poznawczo, nie wytrzymuje próby czasu i ustępuje miejsca ergodyzmowi Espena Aarseth’a. Jednak wprowadzone przez Joyca rozróżnienie na hiperteksty ekspoloracyjne (czytelnik wybiera ścieżkę odczytania) i konstrukcyjne (czytelnik może także dopisywać własne fragmenty) jest wciąż aktualne.

Cyberteksty i dyskurs ergodyczny

Aarseth we wstępie do pracy Cybertekst: Perspektywy literatury ergodycznej wprowadza definicję cybertekstu, jako nadrzędnej jednostki w stosunku do hipertekstów. Cyberteksty są rozumiane jako maszyny do wytwarzania wielotorowych wypowiedzeń i nie ograniczając się jedynie do tekstów a tym bardziej tekstów elektronicznych. Tekstony (w hipertekście są to leksje) stanowią budulec cyber-tekstów, które są kontrolowane poprzez zawarty w nich mechaniczny lub ludzki czynnik cybernetyczny i generują skryptony, czyli poszczególne odczytania. Aarseth zalicza przy tym do cybertekstów gry komputerowe, MUDy itp, przy czym nie kwalifikuje ich jako literatury. Cyberteksty wymagają ergodyczności (terminu zapożyczonego z fizyki, który wywodzi się z greckich słów „ergon” - praca i hodos - ścieżka.). Dyskurs ergodyczny zastępuje tradycyjny dyskurs powieściowy:

Literatura ergodyczna wymaga nietrywialnego wysiłku, i dopiero on pozwala czytelnikowi przechodzid przez tekst. Jeśli literatura ergodyczna ma stanowid jakąś sensowną ideę, musi także istnied literatura nieergodyczna, w której podążanie za tekstem jest wysiłkiem trywialnym, który nie obarcza czytelnika żadną ekstraneomatyczną odpowiedzialnością, poza (na przykład) ruchem gałki ocznej i równomier-nym lub przypadkowym przewracaniem stron. [...] Czytelnik cybertekstu to gracz, hazardzista a cybertekst to gra-świat albo świat-gra; można tu wę-drowad i błądzid, odkrywad tajne ścieżki w tekście nie w sensie metaforycznym, lecz dosłownie, dzięki topologicznym strukturom mechanizmu tekstowego. Nie jest to różnica między grami a literaturą, lecz raczej między grami a opowiadaniem. Jeśli twierdzimy, że nie ma między nimi żadnej różnicy oznacza to, że ignorujemy podstawowe cechy zarówno gier jak i opowiadao. A jednak różnica ta nie jest wyraźna, co więcej, istnieje dośd duży obszar wspólny. (Aarseth 1997)

Aarseth wprowadza rozróżnienie na cyberteksty interpretacyjne (każdy tekst wymaga interpretacji), eksploracyjne (gdzie wybieramy pomiędzy połączonymi tekstonami), konfiguracyjne (gdzie możemy modyfikować połączenia pomiędzy nimi) i tekstoniczne (gdzie możemy dodawać w własne tekstony lub nawet zmieniać właściwości programu). Kiedy popatrzymy na poniższy diagram ilustrujący wymienione funkcje i relacje pomiędzy nimi: Aarseth: tekstonomia w tabeli widać z niego, że to, co było wcześniej proklamowane, że hipertekstowej literaturze „czytelnik staje się autorem” do HT wcale nie należy! (Koskimaa 2000) [8]

Tekst jako puzzle

Słabość spadkobierców postmodernizmu pokazała także Marie Laure Ryan zajmująca się problemami narracji. Pisarski pisze w haśle jej poświęconym: Nieprawdą jest bowiem, według Ryan, że każde przejście przez literacką bazę danych powieści hiper-tekstowej, generuje nową historię. Nieprawdą jest także, że czytelnik, który przeczyta trzy leksje w kolejności A, B i C, odnajdzie inną historę niż czytelnik, który przeczyta te same leksje w kolejności A, C i B. (Pisarski, Techsty 2002)

Ryan pokazała także możliwośd zaistnienia tekstu, który nie będzie ani czytalny ani pisalny w katego-riach Barthes’a. Wymieniła tutaj tekst w formie puzzli, gdzie czytelnik nie może wybierać (de facto odkrywać ukrytej struktury) pomiędzy leksjami by poznad historię, ale żeby czegoś się dowiedzieć musi najpierw sam tę strukturę stworzyć.

Czy HF jest fikcją literacką

Umieszczone w Internecie, lub uruchomione na komputerze z dostępem do niego, hiperfikcje mogą w łatwy sposób zaburzyć fikcyjność przedstawianego w nich świata. Przykładem niech będzie Califia autorstwa Marjorie Coverley, gdzie z fikcyjnego świata przenosimy się do przeszukiwania zasobów prawdziwego archiwum. Z kolei zamawiając jej najnowszą fikcję Egypt: The Book of Going Forth by Day czytelnik może otrzymać wraz z hiperfikcją spersonalizowaną wróżbę (czar), który ma nas chro-nić. Można to potraktować jako marketingowy zabieg, zabawę możliwą do wykonania w świecie dru-kowanej książki. Tyle tylko, że ów czar „will appear on the verso of one of the Papyrus sections of the story”...

Mając w świadomości protohiperteksty łatwo się też domyśleć, że narracja opisywana w VII rozdziale Poetyki Arystotelesa, mająca początek, środek i koniec oraz wiążący je główny wątek, również ulega złamaniu. Ale przecież nie dokonał tego dopiero literacki HT. Tyle tylko, że powiązanie fabuły i sjużetu, składające się na narrację, w hiperfikcji nie może istnieć jak dotychczas. Fabuła postaje dopiero po dokonaniu wyborów, lecz nie istnieje od początku w dziele. Nawet jeśli potraktujemy fabułę bardzo szeroko, jak zaprogramowaną przez autora strukturę możliwych wydarzeń, to i tak nie ma jednego moż-liwego sposobu opowiedzenia zawartej tam historii, pojawia się coś co można nazwać pojęciem multi-sjużet.

Zmienia się również postrzeganie czasu. Tradycyjne następstwo ma jedynie miejsce, kiedy akcja toczy się z leksji na leksję, a hipertekst de facto zastępuje rozdziały czy czynnośd przewracania stron. Nawet jeśli w tekście zastosowane zostaną klasyczne techniki analepsis i prolepsis, które uwalniają do pewnego stopnia liniowe następstwo zdarzeń, to i tak do głosu dochodzi czas interfejsu i czas lektury, w którym to czytelnik nadaje tempo i rytm następstwu fikcyjnych wydarzeń. W hiperfikcjach liniowe następstwo czasu, nawet to oparte na antycypacjach i wspomnieniach (flashback), które jest motorem napędowym klasycznej powieści przechodzi w przestrzenne następstwa tekstu, którego metaforą jest, często wykorzystywana w elektronicznych powieściach mapa.

To tylko kilka problemów, które prowokują zmiany, jakie przynosi literacki hipertekst. W każdym bądź razie fikcjonalność jaką znamy może ulec tutaj zupełnemu przedefiniowaniu, o ile tylko zachce tego autor, ale też i czytelnik.

***

Gdy zestawić liczbę dostępnych prac teoretycznych na temat hipertekstu i odnieść je do liczby hiper-fikcji to, przynajmniej dla autora tej pracy, jawi się to jako przeteoretyzowanie tego młodego gatunku. Z drugiej jednak strony, hipertekst dziś to każda multimedialna strona w Internecie w tym także HF. Poza rozstrzyganiem teoretycznych problemów, nie zawsze tylko odnoszących sie do literatury, prace badaczy dają dwie korzyści: pokazują możliwości tkwiące nawet nie tylko w hipertekstach, ale w cybertekstach oraz wskazują bardzo często na czające się na potencjalnych autorów pułapki. A to wiedza, której nie można nie doceniać.