MAGDALENA

– Dzie… gdzieee… my… kuwa… lecimy – wysapała w końcu.

– Na plażę… na wschód słońca – odkrzyknęła jej biegnąca nieco w przedzie Joanna.

Na jaki kurwa wschód słońca? – zadała sobie w głowie fundamentalne pytanie. Jego werbalizacja była już jednak ponad jej siły.

– Ja… ja… będę rzygać – zdołała tylko wydusić i osunęła się na kolana. Joanna chyba nie doceniła jej wyznania, bo pobiegła dalej w kierunku dobrze widocznych w pierwszych promieniach słońca sylwetek Klemensa i Lukrecji. Magdalena zdołała się doczołgać do pobliskich zarośli i tam zostawiła całą zawartość żołądka.