Wczoraj była niedziela. Taka, która swą leniwością wymusza wręcz aktywność pod koniec dnia. Klemens zawsze lubił takie dni. Mógł byczyć się przez większość czasu, a potem, by poczuć się lepiej i udowodnić sobie, że jednak jej nie zmarnował, wymyślał różne absorbujące zadania zastępcze. Odkąd na grupie dyskusyjnej warsztatów literackich Piksel Zdrój jedna z uczestniczek napisała o swoim miejscu pracy, Klemens pracowicie przeznaczał niedziele na sprzątanie. Było to w pewnym sensie obsesyjne, ale sprawiało mu dużo satysfakcji i pozbawiało wymówek na najbliższe dni. Przede wszystkim uprzątnięcie biurka wprawiało go w dobry nastrój, a poza tym od poniedziałku mógł zacząć pisać i nic już go nie rozpraszało.
Biurko pod oknem lśniło z daleka. Nie na darmo zużywał co tydzień paczkę nawilżanych chusteczek do kurzu, aby doprowadzić je do tego stanu. Lampa stała po prawej, idealnie trzy centymetry od obu krawędzi. Koło niej kubek z ołówkiem, niebieskim długopisem do pisania na brudno i czarnym do drobnych poprawek. „Mistrzowskich poprawek”, jak zwykł był je nazywać. Od pewnego czasu uważał, że pisanie na komputerze ma jednak niewiele wspólnego z tworzeniem, a prawdziwe pisanie musi odbywać się na papierze. Wierzył, że to, co pisał swoim idealnie koślawym pismem w lekko pożółkłym brulionie, to początek prawdziwego dzieła. Takiego, które w końcu pozwoli mu zaistnieć na rynku literackim, które wszystkich zaskoczy. Było to wielce prawdopodobne, bo ani po Świstaku_84.5, ani po nim samym, wielkim Klemensie Wieszczyckim, nikt nie spodziewał się napisania czegokolwiek więcej niż kąśliwych komentarzy lub miażdżących recenzji literackich nowości.
Jedne i drugie, w odróżnieniu od prawdziwej literatury powstającej w brulionie, pisał na dość wysłużonym laptopie, który od kilkunastu minut miarowo rzęził ustawiony na środku biurka. Klemens z kubkiem gorącej kawy siedział i czekał, aż pobiorą się najnowsze maile. To od nich zależało, co będzie dziś robił, to one decydowały, czy będzie recenzował nieprzeczytaną jeszcze książkę, a następnie udzielał się na różnych forach, czy też tego dnia ograniczy swoją bytność w internecie wyłącznie do przeglądnięcia plotek, by po dwóch straconych godzinach i wyłączeniu komputera wyjąć z szuflady brązowy ekologiczny brulion.