SZYMON

Piasek zaszeleścił Szymonowi pod stopami. Jeden krok, drugi. Musiał powtarzać sobie, że idzie, tylko to pozwalało mu utrzymać się w pionie. Magda i Joanna migotały mu za drzewami. Wydawało się, że dokądś biegną. Świat nagle przyśpieszył, piasek stał się cięższy. Przystanął i nabrał nagle wielkiej ochoty, aby nabrać go na ręce. Przesypywał się, przesypywał, a jego przesypywaniu nie było końca. Dziewczyny zniknęły tymczasem za falochronem. Zaniepokoiła go ta nagła samotność, no i ten przesypujący się w nieskończoność piasek. Ile to tak może? Do tej pory nie wiedział, że po narkotykach aż tak może się człowiek nudzić.

Cholerne ciasteczko – powiedział do siebie. – Nie to miejsce i nie ten czas.

Spróbował wstać, ale plaża jakoś nie była zbyt chętna. Czyżby to była jej zemsta za jego niedowiarstwo? Wyśmiał jej wróżbę, a ona powiedziała, że ten co się śmieje umrze. Tak, tak mu powiedziała, a może nie tak, może to było inaczej?

Zabiję ją, jeśli jeszcze raz to zrobi. Przysięgam, że ją zabiję – powiedział sobie.