Jedna z najciekawszych, napisanych przez polskiego autora, książek bilansujących niejako najważniejsze zmiany w biznesie, komunikacji, nauce i kulturze związane z szeroko pojętą „komputeryzacją”. Użyłem tego niezbyt precyzyjnego terminu gdyż książka Gawrysiaka znacznie wykracza poza tematykę digitalizacji, Internetu czy informatyki. Autor podzielił swoją pracę na trzy części, stanowiące zarówno o istocie cyfrowej rewolucji jak i o kierunkach przemian społecznych wyzwolonych przez coraz szybsze tempo wymiany informacji i, co za tym idzie, poszerzania się zakresu ludzkiej wiedzy.
Pierwsza część traktuje o maszynach, jest to krótka historia prowadząca człowieka od umiejętności liczenia do stworzenia urządzeń, które potrafią go w liczeniu zastępować. Słusznie w tej części autor zauważa, że pomimo niezwykle szybkiego wzrostu możliwości obliczeniowych procesorów komputerowych, sama idea urządzenia niewiele się zmienia – wciąż są to maszyny „Liczące” a nie „myślące” i wciąż nie bardzo wiemy, czy maszynę myślącą w ogóle można stworzyć.
W dalszej części autor analizuje software, czyli oprogramowanie sterujące urządzeniem. Oprogramowanie, którego rozwój w krótkim czasie doprowadził do tego, że nie jesteśmy w stanie się bez niego obyć. Mobilne urządzenia – jak choćby telefony komórkowe – powodują, że człowiek bez przerwy korzysta z aplikacji komputerowych i bez przerwy chce być on-line. Jednocześnie dzięki przeglądarkom internetowym i prostym aplikacjom biurowym mamy wciąż rosnące możliwości: wydajnej pracy, tworzenia, kształcenia się itd. Świat jest w zasięgu ręki, dzięki wyszukiwarkom internetowym mamy dostęp do wiedzy bez wychodzenia do biblioteki. I tu autor przechodzi do ostatniej, najważniejszej bodaj części swojej książki – rozdziału poświęconego treści. Przedstawia gospodarkę opartą na wiedzy oraz społeczne ruchy (jak np. Creative Commons czy GNU) zmierzające do szerokiego dostępu obywateli do zachowanej cyfrowo wiedzy. Pokazuje też opór właścicieli praw autorskich, bezstronnie przedstawia starcie dwóch kultur – cyfrowej i analogowej. I nie ma wątpliwości, kto z tego starcia wychodzi zwycięsko. Czy przyszłością jest – jak tego chce autor – „wiedza dla wszystkich”? Chyba tak.