Wody potopu nie zatrą wyrytych znaków,
bo to one same
są jego strumieniem
Pierre Levy, Drugi potop
Kultura i sztuka nowych mediów zmieniła nasze poglądy o tym kim jest autor, czym jest tekst, przekaz, komunikacja, wymogła na twórcach i użytkownikach nowe sposoby współpracy. Przedmiotem niniejszego szkicu są różne modele uprawiania literatury w Internecie. Z wielką ostrożnością, a czasami z lekceważeniem poważni badacze literatury traktują hipertekstualność, zapewne mniej więcej tak, jak przed dekonstrukcjonizmem traktowano transtekstualność. Chcę wykazać, że jest to zagadnienie ważne współcześnie dla teorii literatury, że umieszczenie go w sferze badań nad mediami zubaża refleksję rozumienia i interpretacji teksu literackiego, jakim hipertekst chce być. Czy rzeczywiście jest? Spróbuję na to pytanie odpowiedzieć.
Coraz częściej powtarzana jest opinia, że rodzaj statycznego, klasycznego liniowego prowadzenia tekstu zamieszczonego w przestrzeni sieci komputerowej wyczerpał się (służy ewentualnie amatorom sztuki net artu, dla których blog lub strona www jest formą krótkiego, rozpaczliwego krzyku o uznanie). Powtarza się stwierdzenie, że twórcy zajmujący się literaturą w kontekstach hiperprzestrzeni wybierają kluczowy projekt net- artu, czyli hipertekstową, nielinearną budowę. Tę tezę uważam za błędną, a nawet- histeryczną. Zdaje się ona pomijać wieloletnie doświadczenie intertekstualności. Tymczasem hipertekst nie pojawił się ex nihilo, sądzę, że nie narodził się też w sieci Internetowej, jest raczej nowym doświadczeniem tekstualności, które umożliwiło konkretne medium.
Obszarem rozważań są zatem różne modele uprawiania literatury i udostępniania jej czytelnikom w sieci. Rzecz jasna badając taki tekst uprawiamy również pewien rodzaj hermeneutyki, chcę na wstępie podkreślić, że nie ma tu uchylenia się od tekstu, tj. literackości, jak intertekstualność tak i hipertekstualność jest jednak tekstualnością. Ze względu na otwartość tekstu, szansę jego zbiorowej modyfikacji lub zamkniętość, gotowość, a także pole naszych poszukiwań, dokonać można podziału Internetowych form literackich:
Hipertekst według definicji przyjętej przez jego teoretyków w roku 1994 jest niesekwencyjnym rodzajem pisarstwa, tekstem, który jest labiryntem, ścieżką w ścieżce, rozgałęzieniem dróg, tekstem, który otwiera się przed czytelnikami, nie daje się zatem poprowadzić po jednej linii. Norbert Bolz w eseju Estetyka cyfrowa [1] pisał:
Komputer wyczerpuje różnorodność kombinacji i w ten sposób po raz pierwszy wchodzi w położenie artysty, sam będąc w stanie sprostać złożoności. Jego estetyczna „subiektywność” ogranicza się do aktu wyboru w obliczu permutacyjnych wariantów algorytmu. W ten sposób estetyka cyfrowa wiedzie nas po nici Ariadny znaczenia możliwego ku zaświatom znaczenia znaku, sensu i przedmiotu. Jednakże ta nić Ariadny nie wyprowadza z labiryntu tego, co możliwe, lecz wprowadza zawsze głębiej w świat kombinatoryczności (…).Nowe rozumienie tekstu wyraził już przed laty Roland Barthes, jego metafora tkaniny zdaje się do dzisiaj pozostawać najlepszą definicją [2]:
„Tekst jak tkaniną; dotąd jednak uznawaliśmy zawsze tę tkaninę za wytwór, gotową zasłonę, za którą stoi bardziej lub mniej skryty sens (prawda), teraz podkreślamy, w tkaninie, płodną ideę: tekst tworzy się, wypracowuje przez nieustanne splatanie. Zatracony w tej tkaninie- teksturze- podmiot rozpada się, jak pająk rozkładający sam siebie w konstruktywnych wydzielinach własnych sieci. Jeśli lubimy neologizmy, możemy określić teorię tekstu jako "hyfologię" ("hyfos" to tkanina i sieć pajęcza).”World Wide Web jako Globalna Pajęczyna odpowiada metaforze Barthesa. Ja podejmuję się próby wyłonienia tekstu „zatraconego” w Pajęczynie, który mógłby jeszcze dać spójny i niezależny obraz jakiejś rzeczywistości. Czy słynna deklaracja Barthesa, że „wszystko jest Tekstem”, że tekst to splot głosów i kodów, nadal uwodzi? Intertekstualna lektura jest aporetyczna, nagromadzenie pewnych aporii rozumienia znajdujemy w hipertekście, dziś przyznajemy, że w odbiorze tekstów intertekstualnych przeoczany jest jego podstawowy, wyjściowy sens. [3]
Hipertekstualność zakłada zatem wielość… pająków, wartość tekstów liczymy ich wielogłosowością, wielością dyskursów, rozproszeniem, śmierć Autora postulowana przez Barthesa tutaj jest kroplą w morzu. Do powieści hipertekstowej wchodzi się i wychodzi z niej, jest wynikiem naszej, niemal mitologicznej, potrzeby zajmowania się fikcją, a także potrzeby komunikacji interaktywnej udostępnionej przez nowe media, z kolei wielolinearność ma odpowiadać w naturalny sposób potrzebom ludzkiego umysłu. To wszystko prawda, po części prawda odgrzebana. Lev Manovich w esejuKim jest Autor? [4] powiada:
„Kultura nowych mediów przynosi ze sobą modele autorstwa wymagające różnych form współpracy. Oczywiście, wspólne autorstwo nie jest właściwe wyłączne nowym mediom. Wystarczy wspomnieć o średniowiecznych katedrach, tradycyjnych pracowniach malarskich z ich podziałem na mistrza i uczniów, orkiestrach muzycznych czy współczesnych produkcjach filmowych, które- podobnie jak średniowieczne katedry- angażują tysiące osób współpracujących ze sobą w określonym czasie.”Jest trochę słuszności w tym porównaniu, jednak kultura nowych mediów, nowe technologie, wprowadzają także nowe typy autorstwa, interakcji, dystrybucji wreszcie. Istnieje dla nich jedno rozstrzygające ograniczenie- hipertekst nie może stać się tylko tekstem. Katedra gotycka jest w swej konstrukcji spójna, bo była taka w zamyśle, zamysłem hiperpowieści jest niespójność, czy też spójność nie dłuższa niż przez kilka modyfikacji, inna byłaby po prostu nie do utrzymania.
Raz jeszcze chcę podkreślić, że hipertekstualność wpisuje się w przemiany form literackich, w szeroko pojętą dekonstrukcję form, w nowe doświadczenie języka. Jako taka jest zjawiskiem literatury, jest w jej ramach- przywołując Derridę- najbardziej konsekwentną myślą otwarcia, nieprzerwaną rozmową, jak powiada z kolei Rorty, którą ze sobą poprzez intertekstualność, a także z czytelnikami w ramach inter i hipertekstualności tworzą teksty. Mamy więc do czynienia z pewnym kontrastem w naszym wyobrażeniu twórcy, który w kulturze funkcjonuje, i którego pozbyć się nie będzie łatwo- autor zbiorowy, którego reprezentuje grupa ludzi piszących, prowadzących ze sobą grę, eksperyment z tekstem, wykorzystujących technologię, nade wszystko wiedzę o mediach, często specjalistyczną wiedzę informatyczną, a z drugiej strony figurę klasyczną- niemal wieszcza czy przynajmniej literata, który z nadzieją siada codziennie przed biała, najbielszą z możliwych kartką papieru (codziennie, systematycznie, chociażby dla higieny pracy), pisarzem czekającym na natchnienie. Ten proces czekania wydaje się decydować o różnicy (gatunkowej i jakościowej) literatury i tzw. liberatury, która jest natychmiastowością.