Małgorzata Bogaczyk

Wszystko jest Tekstem?

Hipertekstualność jako nowe doświadczenie literatury

Wody potopu nie zatrą wyrytych znaków,
bo to one same
są jego strumieniem
Pierre Levy, Drugi potop

Tekst, Pajęczyna, Sieć

Kultura i sztuka nowych mediów zmieniła nasze poglądy o tym kim jest autor, czym jest tekst, przekaz, komunikacja, wymogła na twórcach i użytkownikach nowe sposoby współpracy. Przedmiotem niniejszego szkicu są różne modele uprawiania literatury w Internecie. Z wielką ostrożnością, a czasami z lekceważeniem poważni badacze literatury traktują hipertekstualność, zapewne mniej więcej tak, jak przed dekonstrukcjonizmem traktowano transtekstualność. Chcę wykazać, że jest to zagadnienie ważne współcześnie dla teorii literatury, że umieszczenie go w sferze badań nad mediami zubaża refleksję rozumienia i interpretacji teksu literackiego, jakim hipertekst chce być. Czy rzeczywiście jest? Spróbuję na to pytanie odpowiedzieć.

Coraz częściej powtarzana jest opinia, że rodzaj statycznego, klasycznego liniowego prowadzenia tekstu zamieszczonego w  przestrzeni sieci komputerowej wyczerpał się (służy ewentualnie amatorom sztuki net artu, dla których blog lub strona www jest formą krótkiego, rozpaczliwego krzyku o uznanie). Powtarza się stwierdzenie, że twórcy zajmujący się literaturą w kontekstach hiperprzestrzeni wybierają kluczowy projekt net- artu, czyli hipertekstową, nielinearną budowę. Tę tezę uważam za błędną, a nawet- histeryczną. Zdaje się ona pomijać wieloletnie doświadczenie intertekstualności. Tymczasem hipertekst nie pojawił się ex nihilo, sądzę, że nie narodził się też w sieci Internetowej, jest raczej nowym doświadczeniem tekstualności, które umożliwiło konkretne medium.

Obszarem rozważań są zatem różne modele uprawiania literatury i udostępniania jej czytelnikom w sieci. Rzecz jasna badając taki tekst uprawiamy również pewien rodzaj hermeneutyki, chcę na wstępie podkreślić, że nie ma tu uchylenia się od tekstu, tj. literackości, jak intertekstualność tak i hipertekstualność jest jednak tekstualnością. Ze względu na otwartość tekstu, szansę jego zbiorowej modyfikacji lub zamkniętość, gotowość, a także pole naszych poszukiwań, dokonać można podziału Internetowych form literackich:

  • hipertekst (wg jego pierwszej definicji Theodora Nelsona), poezja (zarówno wiersz hipertekstowy jako kinetyczny, trójwymiarowy, jak i hipertekst poetycki graficznie linearny) i proza hipertekstualna, wielolinearna; za swych prekursorów teoretycy tej literatury uznają Borgesa, Cortazara, Calvino, Joyce’a
  • hipertekst w przykładach, jako otwarty dla nas aktualnie projekt, np. powieściowy- Emeryk Radosława Nowakowskiego i Blok Sławomira Shuty’ego, powieść dostępna czytelnikom i współautorom na stronach cyberforum, czy też projekt multipoezja realizowany przez Michała Zabłockiego w Onecie, gdzie o ustalonej, stałej porze rozpoczyna się- jak powiadają zaangażowani- poetycki happening, wspólne pisanie
  • w opozycji do powyższych przykładów omówione będą strony, serwisy literackie nie wykorzystujące możliwości hipertekstualnych, dające po pierwsze spójny tekst, książkę na ekranie komputera, którego interaktywność jest minimalnie wykorzystana, po drugie spełniające zazwyczaj pomost między czytelnikiem a książką, służące jej reklamie, przybliżeniu, a nie zastąpieniu
  • pomiędzy nimi sytuuje się olbrzymia liczba stron internetowych, a nade wszystko blogów, powołanych do życia na krótko, często jako jednorazowy wyraz nie tyle twórczości, co internetowej egzystencji (podaję ich przykłady, ale analizy zjawiska nie mogę się podjąć, ten aspekt pozostawiam psychologom)

Hipertekst według definicji przyjętej przez jego teoretyków w roku 1994 jest niesekwencyjnym rodzajem pisarstwa, tekstem, który jest labiryntem, ścieżką w ścieżce, rozgałęzieniem dróg, tekstem, który otwiera się przed czytelnikami, nie daje się zatem poprowadzić po jednej linii. Norbert Bolz w eseju Estetyka cyfrowa [1] pisał:

Komputer wyczerpuje różnorodność kombinacji i w ten sposób po raz pierwszy wchodzi w położenie artysty, sam będąc w stanie sprostać złożoności. Jego estetyczna „subiektywność” ogranicza się do aktu wyboru w obliczu permutacyjnych wariantów algorytmu. W ten sposób estetyka cyfrowa wiedzie nas po nici Ariadny znaczenia możliwego ku zaświatom znaczenia znaku, sensu i przedmiotu. Jednakże ta nić Ariadny nie wyprowadza z labiryntu tego, co możliwe, lecz wprowadza zawsze głębiej w świat kombinatoryczności (…).

Nowe rozumienie tekstu wyraził już przed laty Roland Barthes, jego metafora tkaniny zdaje się do dzisiaj pozostawać najlepszą definicją [2]:

„Tekst jak tkaniną; dotąd jednak uznawaliśmy zawsze tę tkaninę za wytwór, gotową zasłonę, za którą stoi bardziej lub mniej skryty sens (prawda), teraz podkreślamy, w tkaninie, płodną ideę: tekst tworzy się, wypracowuje przez nieustanne splatanie. Zatracony w tej tkaninie- teksturze- podmiot rozpada się, jak pająk rozkładający sam siebie w konstruktywnych wydzielinach własnych sieci. Jeśli lubimy neologizmy, możemy określić teorię tekstu jako "hyfologię" ("hyfos" to tkanina i sieć pajęcza).”

World Wide Web jako Globalna Pajęczyna odpowiada metaforze Barthesa. Ja podejmuję się próby wyłonienia tekstu „zatraconego” w Pajęczynie, który mógłby jeszcze dać spójny i niezależny obraz jakiejś rzeczywistości. Czy słynna deklaracja Barthesa, że „wszystko jest Tekstem”, że tekst to splot głosów i kodów, nadal uwodzi? Intertekstualna lektura jest aporetyczna, nagromadzenie pewnych aporii rozumienia znajdujemy w hipertekście, dziś przyznajemy, że w odbiorze tekstów intertekstualnych przeoczany jest jego podstawowy, wyjściowy sens. [3]

Hipertekstualność zakłada zatem wielość… pająków, wartość tekstów liczymy ich wielogłosowością, wielością dyskursów, rozproszeniem, śmierć Autora postulowana przez Barthesa tutaj jest kroplą w morzu. Do powieści hipertekstowej wchodzi się i wychodzi z niej, jest wynikiem naszej, niemal mitologicznej, potrzeby zajmowania się fikcją, a także potrzeby komunikacji interaktywnej udostępnionej przez nowe media, z kolei wielolinearność ma odpowiadać w naturalny sposób potrzebom ludzkiego umysłu. To wszystko prawda, po części prawda odgrzebana. Lev Manovich w esejuKim jest Autor? [4] powiada:

„Kultura nowych mediów przynosi ze sobą modele autorstwa wymagające różnych form współpracy. Oczywiście, wspólne autorstwo nie jest właściwe wyłączne nowym mediom. Wystarczy wspomnieć o średniowiecznych katedrach, tradycyjnych pracowniach malarskich z ich podziałem na mistrza i uczniów, orkiestrach muzycznych czy współczesnych produkcjach filmowych, które- podobnie jak średniowieczne katedry- angażują tysiące osób współpracujących ze sobą w określonym czasie.”

Jest trochę słuszności w tym porównaniu, jednak kultura nowych mediów, nowe technologie, wprowadzają także nowe typy autorstwa, interakcji, dystrybucji wreszcie. Istnieje dla nich jedno rozstrzygające ograniczenie- hipertekst nie może stać się tylko tekstem. Katedra gotycka jest w swej konstrukcji spójna, bo była taka w zamyśle, zamysłem hiperpowieści jest niespójność, czy też spójność nie dłuższa niż przez kilka modyfikacji, inna byłaby po prostu nie do utrzymania.

Raz jeszcze chcę podkreślić, że hipertekstualność wpisuje się w przemiany form literackich, w szeroko pojętą dekonstrukcję form, w nowe doświadczenie języka. Jako taka jest zjawiskiem literatury, jest w jej ramach- przywołując Derridę- najbardziej konsekwentną myślą otwarcia, nieprzerwaną rozmową, jak powiada z kolei Rorty, którą ze sobą poprzez intertekstualność, a także z czytelnikami w ramach inter i hipertekstualności tworzą teksty. Mamy więc do czynienia z pewnym kontrastem w naszym wyobrażeniu twórcy, który w kulturze funkcjonuje, i którego pozbyć się nie będzie łatwo- autor zbiorowy, którego reprezentuje grupa ludzi piszących, prowadzących ze sobą grę, eksperyment z tekstem, wykorzystujących technologię, nade wszystko wiedzę o mediach, często specjalistyczną wiedzę informatyczną, a z drugiej strony figurę klasyczną- niemal wieszcza czy przynajmniej literata, który z nadzieją siada codziennie przed biała, najbielszą z możliwych kartką papieru (codziennie, systematycznie, chociażby dla higieny pracy), pisarzem czekającym na natchnienie. Ten proces czekania wydaje się decydować o różnicy (gatunkowej i jakościowej) literatury i tzw. liberatury, która jest natychmiastowością.