Jej klucz zgrzytnął w zamku o dwie godziny później niż wynikało to z rozkładu zajęć. Weszła bez zbawczej zgrzewki wody, za to z rozlewającym się na twarzy szerokim uśmiechem, w którym znać było działanie alkoholu. Typologie jej min znałem na wskroś. W inny sposób uśmiechała się pod wpływem piwa, wódki, wina, a inaczej kiedy tankowała poranną kawę, delektując się (nawet w upał!) jej gorącym aromatem.
– Doktor z teatrologii nas zatrzymał. Stawiał, no to zostałam trochę dłużej.
Kiwnąłem głową. Widać nawet uniwersyteckie cyborgi nie dawały rady słońcu.
– Taryfa ulgowa na koniec? – spytałem, byle tylko coś powiedzieć. Przytuliłem ją delikatnie do siebie, bardziej tak, jak przytula się przyjaciółkę czy płochliwą znajomą świeżo poznaną na rockotece. Bez tego romantycznego zaangażowania, które dla Klaudii było niestrawne niczym zgrzane piwo.
– Pamiętasz ten film, który oglądaliśmy niedawno? Upał różne rzeczy robi z ludźmi – odparła. – Udało nam się uzyskać wpisy przed sesją. Jest taki fajny nowy ogródek zaraz przy uczelni. Powiedzieliśmy mu, że studenci przed egzaminem muszą się zresetować, żeby starą wiedzę zastąpić nową. Jak aktor, który potrzebuje się nieco upić, żeby wyjść z poprzedniej roli.
– A woda? – zapytałem nieco surowszym tonem. Czułem się jak balon, z którego powoli, lecz nieuchronnie ulatuje cały gaz. Wzruszyła ramionami, posyłając mi złośliwy uśmieszek. Potrafiła być co najmniej tak samo irytująca jak prześladujący mnie świstak_84,5.
– Później skoczę do sklepu. Przeżyjesz? Mam za to coś – dwie dobre historie. A i B. Ten doktor mi opowiedział. To którą?