MAGDALENA

Gęstą atmosferę przerwało jednak wejście kogoś spóźnionego. Magdalena z nadzieją odwróciła się w kierunku drzwi, bo póki co żaden z obecnych na sali przedstawicieli płci brzydkiej nie odpowiadał jej wyobrażeniom o tajemniczym literacie, dla którego zdecydowała się tu przyjechać i znosić tych wszystkich ludzi przez cały weekend. Jeden rzut oka na przetłuszczone włosy gościa, witającego się właśnie z Andrzejem, i Magdalena była już pewna, że to na pewno nie On. Po chwili drzwi do sali otworzyły się jednak ponownie. Magdalena omal nie jęknęła z zachwytu na widok stojącego w nich jegomościa. Jego przystojna twarz nosiła ślady niedawnej bójki, co tylko dodawało jej męskiego charakteru. Gość mruknął coś o opóźnionym locie, korkach na wylocie ze Szczecina i ruszył zająć ostatnie wolne miejsce.

Andrzej poczekał aż spóźnialski usiądzie i, niby mimochodem wspominając o swojej najnowszej książce, przeszedł do właściwej części warsztatów. Jako że Magdalena zawsze lubiła wiedzieć, z kim ma do czynienia, ukradkiem wygooglała, o jaką pozycję chodzi i zaczęła przeglądać dotyczące jej komentarze. Znakomita większość z nich była nad wyraz pochlebna i Magdalena zaczęła już myśleć, że być może zbyt pochopnie oceniła Andrzeja jako niespełnionego, zakompleksionego literata, którzy do lichej pensji musi dorabiać niańczeniem grafomanów w nadmorskim kurorcie, kiedy trafiła na wyjątkowo zjadliwą recenzję jednej z jego poprzednich książek autorstwa niejakiego Świstaka_84.5

Zagłębiając się w lekturze tego arcydzieła internetowego hejtu, puszczała mimo uszu wywody Andrzeja o jakichś płatkach śniegu, mrukach i innych równie niedorzecznych metodach, które niby miałyby usprawnić ich wspólną pracę.