Poszedł, choć tego nie chciała. Miał pisać. Tak jak przed wojną. I przede wszystkim żyć.
Pisać? Gdy wszędzie płomienie? Gdy żar leje się z nieba? I sięga prosto do serc?
Poszedł. Jak wielu innych. Po chwałę. Lub godną śmierć. Jedno i drugie wątpliwe. Tak już na wojnie jest.
Wiedział, że jest w szpitalu. Na Czerniakowskiej. Tam, gdzie dziś miał się bić. Myślał: „Dziś ją zobaczę”. Nie mylił się.