JOANNA

Zimne jak lód fale Morza Bałtyckiego. Skoro już tu jestem, wchodzę do wody. To najgorętszy dzień lata. Jest lodowata. Ale tylko przez pierwsze trzy minuty. A potem tylko przez trzy ostatnie – kiedy drętwieje mi ręka. Obok mnie tylko małe istoty o sinych wargach. Ich temperatura wody nie dotyczy. One niestrudzenie budują zamki z foremek po plastikowych kubkach, uzyskanych drogą wypicia piwa z sokiem przez ich rodzicielki. Te same rodzicielki właśnie teraz, gdy budowa rusza pełną parą, z błędnym wzrokiem i w pełnym słońcu wchłaniają ten sok malinowy całą twarzą.