SZYMON

W dawnych czasach szamanki mówiły, że kiedy człowiek się rodzi, zabiera ze sobą kroplę wody, że to dlatego oceany powoli wysychają, a na świat spada coraz mniej deszczu… Jesteś pewnie ciekaw, czym była ta kropla. Co do tego nie było w plemionach zgody. Część osób nazywała ją grzechem, inni z kolei mówili, że to tylko łza z lic stwórcy stoczyła się prosto w głąb człowieczego jestestwa, siejąc zamęt i niepogodę ducha.

Niektórzy jednak musieli mieć tych łez więcej, skoro zachowywali się jakby byli martwi za życia, inni z kolei mniej, skoro ich złe uczynki jak i nastroje bywały tylko kwestią chwili. Jak to jest, iż w człowieku tak różne bywają ilości łez – rozmyślały długo uczone w pismach. Razu pewnego jedna z nich, której życie dobiegało już kresu, rzekła do reszty: „Stara już jestem i mój czas niedługo nadejdzie, a wielem wobec bliskich zawiniła. Czuję, jak w oczach ich wzbierają łzy, kiedy jeno na mnie spojrzą. Pozwólcie mi wypić owe łzy, obym się nimi napełniła i umarła wypełniona łzami mych bliskich, aby ci już więcej żadnej kropli w mej sprawie uronić nie byli w stanie.”

Szamanki długo naradzały się w sprawie siostry, aż wreszcie pozwoliły jej w smutku utonąć. Poleciły następnie wyszykować na drogę młode kobiety z wioski i wyprawiły je do bliskich utopca, aby te wypytały ich, czy dalej łzy swoje ronią. Odpowiedziały im: „Nie, lecz jakżem mogę być szczęśliwa, kiedy mi płacz odebrano?”. Udały się więc do mężów z tym samym pytaniem, a ci odrzekli: „Kim jestem bez moich łez ulgi, kiedy wmawiam w bogów słowa?”.

Zebrały się więc młode kobiety i uradziły, żeby do wioski nie wracać, demon tam się bowiem w głowach poczciwych ludzi zaległ, skoro szamanki do dziwnych zabójstw nakłania.

Udały się więc one na wschód, a ich głowy po dziś dzień zdobią etykiety butelek wód niegazowanych.