SZYMON

Szymon utopił wspomnienia w szklaneczce rumu z colą. Wychodziło na to, że przebywa w otoczeniu potencjalnych morderców. Uśmiechnął się ponuro do lustra strzaskanego wczoraj przez tomik Walta Whitmana (a może to był Walter White?). Zerknął w kierunku Lukrecji uwijającej się w kuchni. Przygotowywała kolejne ciastka, daj Bóg, żeby nie z wróżbami. "Usuń swój problem" – przypomniał sobie wskazówkę na kapslu i uśmiechniętego Pana Marchewkę. Może to byłoby wyjście. Znowu potarł powiekę. Czyżby jakiś urok? Złapał się na tym, że chyba na stare lata zaczął wierzyć w magię.