Wrócił. Tata wrócił. Wróciłem. Jestem. Czekałam. Miałem sporo pracy. Przepraszam, nie mogłem zadzwonić. Rozładował mi się. Wiesz sama jak to jest; bez pracy, nie ma kołaczy ↓. Serce kołacze. Puk? Puk? Kto tam? To ja. Wróciłem. Ten projekt mnie wykańcza. Musiałem zostać dłużej. Sama rozumiesz. Czekałam. Jestem już. Kochanie, wiesz jak ta praca jest dla mnie ważna i ile znaczy. Nie mogę odejść, wyjść kiedy nie wszystko jeszcze skończone. Wróciłem. Jestem. Głodny? Tak. Stoliczku, nakryj się ↑ – i stoliczek już w kuchni nakryty, przepraszam, w aneksie kuchennym, w livingu, w salonie. Jak w bajce. Gorące potrawy, smaczne, świeże, zdrowe, odżywcze, z upraw ekologicznych, bez cholesterolu, pełnowartościowe, zero procent tłuszczu... specjalnie z myślą o tobie. A ty? Nie jesz ze mną? Nie. Dziękuję. Ja poobgryzałam sobie paznokcie, to mi w zupełności wystarczy. Kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki. Na noc poza tym najlepiej nic nie jest tylko szklankę wody zamiast. Odłamki szkła ↑ wpadają przez żołądek do serca, a woda zamienia się w lód i serce Kaja też lodowacieje. Czekałam. Trzeba było nie czekać tylko wyjść z domu i zacząć realizować swoje marzenia. Jakie marzenia? Kiedyś, przed tym wszystkim miałam chyba jakieś marzenia. Ale jakie? Musiałam przecież o czymś marzyć. Ale o czym.