Daj - krzyczy dziecko do matki. Daj. Jeść, kupę, spać, chce to mieć natychmiast, więc teraz mu trzeba dać. Bo płacze, kwili, wyje. Co to dziecko takie znerwicowane, neospazminę niech mu pani poda albo relanium, jak sobie pani nie radzi. Co to za matka, co nie potrafi uspokoić dziecka. Daj mi. Daj. Daj. Jad. Zjadł? To teraz niech beknie. Bo jak się dziecku nie odbije, to go kolka będzie męczyła, a ciebie i wszystkich wokół będzie męczył jego wrzask. Musi się dziecku odbić i ulać. Spokojne teraz jest? Nie? A co się tak napręża? Kupę robi. W świeżo zmienioną pieluchę. Stęka z wysiłku, czerwienieje, nadyma i... jest. Kupa. Nie za rzadka, nie za twarda. W sam raz. Idealna, podręcznikowa kupa. Dziecko zadowolone. Po kupie na zakupy. Dziecko się wyrywa i szarpie, kładzie na podłodze i wyje: kup mi ten batonik, ten balonik i tego kucyka pony. Chcę i muszę go mieć. Ty mi masz to dać. DAJ. Batonik w prawej, balonik w lewej, na twarzy uśmiech: tylko mi nie rób wiochy- mówi do matki jej własne dziecko. Daj stówę i nie czekaj na mnie., bo nie wiem, kiedy wrócę z imprezy. Na razie. Tylko trzask drzwi po dziecku pozostał.
Roztyłaś się, przestałaś o siebie dbać, chodzisz spięta i na seks nie masz ochoty - mówi do matki jej mąż – ojciec dziecka. Tak żyć się nie da. Zrób coś ze sobą. Funkcjonuj normalnie. Myśl perspektywicznie. Przed nami jeszcze świetlana przyszłość. Mamy żyć długo i szczęśliwie ↓, bo tak zaprogramowano nas ↑ w dzieciństwie, tak napisane jest w poradnikach, do tego nas wykształcono i wykorzystano ↓.