Wstawaj matko, już szósta. O matko, jak późno. Za późno na zmianę. Woda na kawę już wrze. Weź zimny prysznic. Przyspieszy to twoje krążenie po mieszkaniu. Uwijasz się jak w ukropie. Jesteś w kropce. Kropla goryczy twój kielich przelała. Kropka nad i postawiona. I jak izolacja, i jak irytacja, i jak iluzja. śa;niadanie na stole już czeka, a ty szczekasz do wszystkich i merdasz ogonem. Wierna jak pies i jak suka poddańczym gestem oznajmiasz wszem i wobec: jedzcie.
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy ↑, to jest bowiem ciało ↑moje, które dla was, za was i przez was.
Dziecko - owoc żywota twego lekko nadpsuty wybrzydza, grzebie widelcem w talerzu.
No jedz – ponaglasz.
A ono na to: - Nie chce mi się jeść. To jest niedobre.
Ofiarowanie poszło na marne. Ręce ci opadają do samej ziemi, zsuwasz z talerza jedzenie do ubikacji, spuszczasz wodę i myślisz do siebie: a dzieci w Afryce...