MARTA DZIDO

Matrioszka

Teraz Babci drżą ręce, herbata wycieka z filiżanki na spodeczek, nie ma siły ugotować sobie zupy. Nie chce mi się wcale jeść - mówi. Gdyby nie te proszki, to bym zupełnie nie jadła i nie piła. Musisz jeść Babciu, żeby żyć.

Stawiam przed nią talerz z zupą. Pomost pomiędzy pokoleniami.

Babcia mówi: Po co mi takie życie?

Babciu jedz.

Nie mam siły.

Musisz jeść.

Ja już nic nie muszę.

Zakłada ciemne okulary. Razi mnie słońce - mówi. Oślepia. Wychodzę na dwór i się przewracam. Wstyd przed ludźmi. Kiedyś to boso po trawie biegałam, chrust nosiłam, silna byłam, a chłopaki to pod kościołem stali i płakali jak ślub brałam. Młoda byłam i głupia. To teraz siedzę sama i pies z kulawa nogą nie przyjdzie.

Zupa ci Babciu stygnie. Jedz.

Całe życie mi wystygło . Tyle tego życia człowiek miał, co kot napłakał. Na dwóch etatach zasuwałam, urlopów nie brałam i co z tego mam. Trzęsę się jak galareta, jak idę do sklepu, to pieniądze mi na podłogę lecę i niedowidzę, jakie ceny, co i jak.

Czemu babcia nie je? Nie smakuje babci?

Lekarka mi powiedziała, że jak do szpitala pójdę, to oni na datę urodzenia patrzą i jak zobaczą, ze rocznik trzydziesty, to się opiekować nie będą. Że takich jak ja to na straty. Starość jest okropna...

Babciu...