Teraz Babci drżą ręce, herbata wycieka z filiżanki na spodeczek, nie ma siły ugotować sobie zupy. Nie chce mi się wcale jeść - mówi. Gdyby nie te proszki, to bym zupełnie nie jadła i nie piła. Musisz jeść Babciu, żeby żyć.
Stawiam przed nią talerz z zupą. Pomost pomiędzy pokoleniami.
Babcia mówi: Po co mi takie życie?
Babciu jedz.
Nie mam siły.
Musisz jeść.
Ja już nic nie muszę.
Zakłada ciemne okulary. Razi mnie słońce - mówi. Oślepia. Wychodzę na dwór i się przewracam. Wstyd przed ludźmi. Kiedyś to boso po trawie biegałam, chrust nosiłam, silna byłam, a chłopaki to pod kościołem stali i płakali jak ślub brałam. Młoda byłam i głupia. To teraz siedzę sama i pies z kulawa nogą nie przyjdzie.
Zupa ci Babciu stygnie. Jedz.
Całe życie mi wystygło ↑. Tyle tego życia człowiek miał, co kot napłakał. Na dwóch etatach zasuwałam, urlopów nie brałam i co z tego mam. Trzęsę się jak galareta, jak idę do sklepu, to pieniądze mi na podłogę lecę i niedowidzę, jakie ceny, co i jak.
Czemu babcia nie je? Nie smakuje babci?
Lekarka mi powiedziała, że jak do szpitala pójdę, to oni na datę urodzenia patrzą i jak zobaczą, ze rocznik trzydziesty, to się opiekować nie będą. Że takich jak ja to na straty. Starość ↓ jest okropna...
Babciu...