MARTA DZIDO

Matrioszka

zegar

Jak były moje ósme urodziny, to czekałyśmy z mamą aż wróci. Nie pamiętam, ile godzin. Strasznie długo. Był tort i świeczki. Serpentyny. Pepsi-cola. Sto lat, sto lat. Niech żyje, żyje nam. Duża rośnij mała bądź. Szczęścia, zdrowia, pomyślności, a wieczorem dużo gości. Zanim zdmuchniesz świeczki, pomyśl sobie życzenie. Chciałabym.... No, jeszcze raz, dmuchaj mocniej, bo się nie spełni. Chciałabym... Zamknij oczy i pomyśl życzenie. Chciałabym....No, nic z tego. Pomogę ci. Trzy- czte-ry. Brawo. A teraz masz tu talerzyk i jedz tort. Dobry jest? Chcesz dokładkę? Nie, Mamo. Za słodki. Za słodki? A tata kiedy przyjdzie? Powinien już być. Lada chwila. Idzie już w naszym kierunku, tylko, że go jeszcze na horyzoncie nie widać. Pobaw się prezentami, to czas ci szybciej minie. Nie chcę, żeby czas mi mijał, Mamo. Są przecież moje urodziny.

Wskazówka zatacza koło. Mama zaczyna swój rytualny taniec. Od drzwi do okna. Od okna do drzwi. Papieros. Kuchnia. Papieros. Znów do okna. Gdzie on jest? Mamo. Cicho bądź. Jedz tort. Papieros. Mamo. Baw się spokojnie. Wskazówka zatacza koło. Mamo. Mamo, zobacz mam wąsy z kremu. Zmyj to. Ale mamo...Pobawmy się. Jak tata wróci , to się pobawimy.

Jeszcze dziesięć minut, a później idziemy spać. Zamykam drzwi i koniec. Dom to nie hotel.

Zasnęłam na kanapie. Obudziły mnie podniesione głosy. Trzask drzwi. Wykrzywiona w grymas twarz Mamy. Tata szept. Cicho bądź. Uspokój się. Ona nie. Tylko dalej ten swój monolog. Czekałam - mówi. Czekałam - nie mówi tylko szczeka na niego. Warczy. Zjeżona sierść. Zęby. On podkulił ogon. Zmalał.

A ona go dźga słowami . Urodziny naszego dziecka są. Są. Są. Dziecka. Urodziny. A ty. Ty. Ty zawsze. Ty nigdy. Ty. Zobaczysz. A ja? A ja? On coraz mniejszy. Ona wypełnia pokój. Jej słowa odbijają się od ścian. Wracają. Bolą. On skamle. Przepraszam. Coraz mniejszy i mniejszy. Ledwie sięga głową ponad stół. Przepraszam. Mały, biały miś. Dla dziewczyny. Wybacz mi. Ty. Ty. Ty. Hej, dziewczyno. Ooo. Obiecałeś . Nie chciałem. Spójrz na misia. Tato, jaki ładny misio. Czekałyśmy. A ty. Tak długo szukałem tego misia, że nie zdążyłem na twoje urodziny. Ale już jestem. Biały miś. Dla dziewczynki. Dal ciebie. Myślisz, że przekupisz dziecko misiem, tak? Tak? Tak? Wszystkiego najlepszego i samych wesołych dni. Tato! Dziękuję! Kretyn. Nazwę go Dżimi. Albo nie. Mimi. Misio Mimi. Idiota. Cwaniak. Teraz to Mama maleje, kuca pod ścianą, zaciska pięści. Tata rośnie. Który w oczach ma tylko białe łzy. Wybacz. Daj mi spokój. Wiem, tato, to będzie misio Kłaczek. Pasuje do niego Kłaczek? Wszystko do niego pasuje. Co tylko chcesz. Każdego dnia może mieć inne imię. Mama jest malutka. Zostaw mnie. Niewiele ponad cal. Mówi półszeptem. Wycofuje się do wewnątrz. Znika w czeluściach kuchni. Zostaw mnie. Wszyscy mnie zostawcie.