Wchodzą do środka i słychać jak się modlą, a potem ministranci wychodzą, drzwi się zamykają i nic już nie widać.
– No – mówi do siebie ojciec – Ciekawe
Mama za to czyha pod wziernikiem dalej, żeby nie przeoczyć i szybko drzwi otworzyć. Dzwonek dzwoni. Mama otwiera – proszę przygotować się do wizyty – mówią ministranci nienaturalnie poważni, a wszyscy – tata, mama, starszy brat i Michałek stoją na przedpokoju i kręcą się niespokojnie, międląc spocone dłonie. Jest!
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – mówi ksiądz Piekarczyk i od razu przechodzi do dużego pokoju, jakby miał to w krwi, żeby tam pójść. Idzie do dużego, ale jak cholera korci go, żeby wejść do kuchni, otworzyć lodówkę, jeżeli akurat by się tam znajdowała, zanurzyć w niej zęby, aż po same gardło i z pełnymi ustami powiedzieć>>: gość w dom, bóg w dom, ale nie zrobi tego. Takie ma zasady. Chociaż naprawdę mało brakuje.
– Na wieki wieków amen – odpowiada, kto tam jest bliżej niego.