Ksiądz automatycznie staje naprzeciw obrazka i zaczyna modlitwę. Ojcze nasz, któryś jest. Wszyscy mówią z nim, ale trudno czasami nadążyć, bo on robi to bardzo szybko. Tata w tych chwilach jak modlitwy nie pamięta, to tylko porusza ustami i robi takie murmurando, żeby jakoś to wyglądało, że umie. Potem ksiądz siada natychmiast w fotelu i zagaduje, że synowie urośli, że pewnie kłopotów mamie nie sprawiają, zadaje po dwa pytania Michałkowi i bratu, że do której klasy chodzą, czy się dobrze uczą, bo że na katechezy chodzą regularnie to wie, bo ma to zapisane, i jeszcze się zwraca do rodziców, że bardzo miło to u państwa, że jaka sympatyczna rodzina, tylko że państwo w zeszłym roku jeszcze nic nie dali, a przecież w latach poprzednich to wszystko bardzo ładnie wygląda, i dla kogo Chrystus cierpiał na krzyżu?
– Ale przymierzamy się proszę księdza – odpowiada głowa rodziny.
– Czyli, że na wsparcie można liczyć, ale kiedy? – uśmiecha się ksiądz i wyjmuje kolorowe obrazki.
Jakie dostaniemy? Ciekawi się Michałek i wreszcie widzi. Dla niego z aniołkami i chłopczykiem, który klęczy przy łóżku, dla brata ze świętym, a mama i tata jeden, ale za to duży z Jezusem na osiołku. Mój chyba najlepszy – cieszy się Michałek.
W końcu ksiądz Piekarczyk znudzony wstaje, kropi, szepta pod nosem błogosławieństwo, zbiera papiery i szykuje się do wyjścia. W tym momencie tato podskakuje jak oparzony i wciska mu do kieszeni kopertę. On to robi bo nie wypada, żeby mama to zrobiła, bo kobieta to wiadomo co. Ksiądz Piekarczyk nawet się nie opędza, że niby taki skromny, tylko się uśmiecha – Bóg zapłać i szybko wychodzi z mieszkania.
Po wizycie mama już jakoś spokojna, sprząta ze stołu te rzeczy i składa biały obrus do szafy na przyszły rok, a tata szybko włącza telewizor, żeby jak najmniej stracić.
A ledwie tydzień później był po kolędzie, jak Michałek z Jacusiem, Radkiem i Radka siostrą się bawią w mszę. Michałek w czapce z gazety jest księdzem i mówi: Baranku boży, który gładzisz..., a oni klęczą i mamroczą coś pod nosem. Szykują się do komunii, Michałek pakuje do ust czipsy cebulowe. Ciało Chrystusa. Amen. Nagle! Jakiesik szmery na klatce. Jakiesik rozmowy. Rzucają wszystko jak stali i biegną zobaczyć co jest.
Acha. Już wiadomo. Chodzą. Pan i pani w płaszczach. Dzwonią do mieszkań na drugim. I coś pokazują. Te kolorowe gazety. Michałek stoją z Jacusiem schowani na piątym i krzyczą: Eeee... kociarze!!, i chyc szybko do mieszkania.