Jarosław Lipszyc

Mnemotechniki

recenzja Andrzeja Pająka

Już kilka tygodni temu natknąłem się w sieci na Mnemotechniki autorstwa Jarosława Lipszyca. Autor tego tomu poetyckiego to, obok Marii Cyranowicz, jeden z twórców-założycieli neolingwizmu — jednego z najbardziej współczesnych nurtów w polskiej poezji XXI wieku. Ale to nie próba szufladkowania czy lingwistyczne korzenie są powodem, dla którego warto przyjrzeć się temu utworowi na łamach Techstów. Tym powodem nie jest również fakt, że Mnemotechniki można przeczytać online.

Ich wyjątkowość tkwi gdzie indziej. Otóż tworzywem Mnemotechniksą cudze teksty a nie słowa własne Jarosława Lipszyca. Właściwie nie jest to nic nowego, przykłady takich remiksów znane były już w starożytności pod nazwą centonów. Później „bawili” się tak barokowi poeci, awangarda. Pisał o tym Tuwim w książce Pegaz dęba. Tyle tylko, że Lipszyc uprawiając tę formę deejayingu (by przywołać terminolgoię Nicolasa Bourriauda) sięga nie po znane utwory literackie, ale teksty istniejące tylko w Sieci. Tutaj znów można powiedzieć, że „to nic nowego”. Podobne praktyki od października 2006 roku proponuje czytelnikom swojego bloga 3by3by3.blogspot.com Lance Newman. Twórców obowiązuje jednak pewna zasada, nawiązująca w jakimś stopniu do przepisu na poemat dadaistyczny Tristana Tzary: Weź 3 teksty z Google News. Użwyająć tylko słów, które pojawią się w pierwszych 3 paragrafach każdej z informacji. Ułóż wiersz z 3 strofami, każda po 3 wersy nie większe niż 60 znaków w linii. Tytuł powinien mieć 3 słowa i musi wykorzystywać jeden wyraz z każdego newsa.

U Lipszyca nie ma zasad i o ile sam pomysł nie jest nowy to teksty-produkty, owe „obiekty znalezione”, które wybiera, decydują o wyjątkowości jego pomysłu. W tomie każdy z wierszy składa się ze zdań, słów, liter, które wyjęte są z haseł polskiej edycji Wikipedii, do których autor zamieszcza nawet adresy pod każdym z utworów. Nie powinno zatem dziwić, że wersja cyfrowa dostępna jest w Wikiźródłach (na papierze Mnemotechniki wydała w 2008 Krytka Polityczna)

W projekcie 3by3by3 każda informacja z Google News ma swojego autora. W Wikipedii mimo, że lista autorów kolejnych modyfikacji haseł jest dostępna, samo pojęcie autorstwa pozostaje rozmyte. Lipszyc stara się rozmyć je jeszcze bardziej. Wybór Wolnej Encyklopedii, która nie jest produktem lecz ciągłym procesem produkcyjnym, pisaniem palimpsestu, który teoretycznie nie ma końca, jest tym bardziej trafny. Nie dość, że każde hasło, z którego czerpie Lipszyc może mieć wielu autorów, to może się zmienić post factum. A zatem, nawet umieszczone pod wierszem odnośniki wcale nie dają pewności, że znajdziemy pod nimi te sformułowanie, które pojawiły się w Mnemotechnikach.

W wersji drukowanej, na czwartej okładce i we wstępie Lipszyc napisał: „Nie jestem autorem tej książki. Nie napisałem ani jednego ze słów, które w niej przeczytacie. Ta książka ma setki autorów, a ich listę znajdziecie gdzieś pod koniec. Są na niej imiona i nazwiska, pseudonimy, numery IP”. Na karcie tytułowej przed nazwiskiem pojawia się zaś słowo redaktor. Trudno się jednak zgodzić z tym zgodzić. Śmierć autora jako takiego, oczekiwana przez nie-autora Lipszyca jest mrzonką.

Owszem tekstony są dziełem Wikipedystów, ale już powstające z nich skryptony tekstu są dziełem Lipszyca, który remiksując słowa i zdania, rekontekstualizuje produsage’owy tekst jakim są hasła Wolnej Encyklopedii. Produkuje w ten sposób nowy sens. Co więcej, zarówno wersja znajdująca się w Wikiźródłach, jak i jej papierowe wydanie opatrzone jest licencją GNU, pozwalającą na dalsze rozpowszechnianie, modyfikowanie i… remiksowanie. Nie zdołałem przeczytać całości licencji, ale w praktyce sprawdziłem, że bez pezproblomu można zmieniać treść. Zatem do dzieła techstowi postproducenci. Pamiętajcie jednak, że pewne prawa są zastrzeżone…

I jeszcze jedno. Wszystko wskazuje na to, że Lipszyc jako pierwszy opublikował utwory, które tworzone były na żywo przed publicznością. Bez dumań, świec i innych artefaktów romantycznego weltschmerzu, natchnienia itp. Za to dokładnie w taki sposób, w jaki na scenie miksuje utwory muzyczne deejay. To jeszcze jeden powód by to co już był (vide wyciąganie słów z kapelusza i inne działania w Cabaret Voltaire) dopisać po stronie korzyści tekstu twórcy neolingwizmu.

skomentuj na forum

skomentuj na forum