Schowajmy do kolumbarium gołębie. Znów, a później jeszcze raz i jeszcze. Doraźne środki. Ale to podobno działa. W karmniku tyle chleba, że znów zabrakło miejsca na ptaki. Sylabizujemy. Na zmianę. Każdy w innym języku. Nawet w esperanto. Tak, żeby wszyscy myśleli, że nie rozumiemy. Się. Że to inna szerokość geograficzna. Że ten globus nieaktualny. Że domino już doświadczyło przykrego uczucia pstryknięcia palcem. Domino pstryknęło. Się.
Fatamorgana na przemian z deja vu. I jeszcze, i jeszcze. I jeszcze słowo. I jeszcze dwa. I jeszcze zostań. I już odejdś. I już za dużo słów. Albo przynajmniej o jedno za dużo. I jeszcze Pärt. I dźwięków w sam raz. I Am The True Vine. The Woman with the Alabaster Box. I jeszcze.