ANDRZEJ

Zawiewając jak ukąszony, z burym piaskiem pod stopą i ciemnym plastrem morza po przekątnej, Andrzej odlał się i potoczył w stronę ogniska, które Szymon i Olaf rozpali na plaży. Dziewczęta pląsały w jedwabiach rozmytych udając, że to Hawaje; toczyła się dyskusja, a ten krnąbrny kołek wciąż stał tam w płomiennych ognikach i deklamował mądrości. A każda okruszona zajadłościami kierowanymi w stronę Andrzeja, jego tekstów i kariery. Że też wcześniej trolla nie wypatrzył.

Wytaszczył więc iPada ze asystenckiej torby. Z kolekcji iBooks wybrał losowe tomiszcze. Stanął naprzeciw Klemensa, równie postawnego, i spojrzał w zielonkawe, maniakalne oczy przeciwnika, a potem – ku zdumieniu wszystkich – w ekran. Wyrecytował:

Ziarno namoczyć przez 8 godzin w l/2 litra wody, zagotować i odstawić na półtorej godziny do napęcznienia. Wywar mięsny zagotować, dodać śrutę orkiszową i gotować, mieszając, aż do powstania półpłynnego ciasta.

…czytał Andrzej w sinawo-srebrnej poświacie 7 calowego iPada. Czuł się jakby pomylił drzwi, w czym utwierdzało go rosnące zdziwienie Klemensa, który jednak ogarnął się i – wpatrzony w swój własny ekran – przygotowywał do odparcia ataku. Joanna, na którą ogień i fale rzucały powabne chiaroscuro, podpierała palcem wydatną bródkę, próbując zdekodować spiętrzenia kulianarnych metafor na intreligentną polszczyznę. Monika odlatywała, Suka lizała jej bezwładną dłoń, natomiast jej właścicielka tej ostatniej nie mogła przestać się chichrać. Z miniaturowych głośników telefonu Samsunga mroził atmosferę i pozbawiał złudzeń Leo Cohen:

Piec około 35 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni (180 stopni w termoobiegu, piekarnik gazowy: 3-4).

Skąd takie rzeczy wiedziała nasza Hildegarda, pomyślał Andrzej, gdy z miną D’Artaniagna wpatrywał się w Klemensa dając mu znać, że skończył i czeka na odzew. Szymon, skrupulatny sekundant, notował coś w zeszyciku.