Obudziłam się około trzydziestki. Bardzo bolała mnie głowa i serce. Spojrzałam w lustro. Była w nim Mama ↑. Opuchnięta, zmęczona, sama. Taka sama jak ja. Dzień dobry, wstawaj już jest nowy dzien. Przyszedł do ciebie zegarmistrz światła purpurowy. Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień. Mama to ja, a ja to Mama. Ja i Mama. Po obu stronach zimnej i bezlitosnej tafli lusterka.
Obudziłam się około trzydziestki jako młoda staruszka. Bardzo bolała mnie głowa i serce. Boli? Bardzo. Jak boli to... ibuprom max, apap, paracetamol i nurofen forte. Boli? Mniej. To dobrze. Jak boli, znaczy, że żyjesz- zwykł mawiać mój Tata, jednak jak nie boli – jest milej.
Wstawaj z łóżka i biegiem pod prysznic. Nie ma czasu na refleksje. Liczy się szybkość i refleks. Trzeba zdążyć wyszykować się do pracy. Poranne filozofowanie przed lustrem wpływa negatywnie na samopoczucie i samoocenę. Ale... nie ma ale.. Bilans życiowy szkodzi szczególnie na czczo w poniedziałek. Więc najpierw coś zjedz, bo z pustym żołądkiem się z domu wychodzić nie powinno. Namaluj sobie miła twarz, zrób włosy, włóż buty na obcasie, żeby cię życie traktowało poważnie ...
Obudziłam się około trzydziestki. Bardzo bolała mnie głowa...Zegar wskazywał szóstą czterdzieści siedem. Zegarmistrz światła purpurowy był i świt też. Nie byłam gotowa. Nie teraz.
Po drugiej stronie lustra stała Mama i przedrzeźniała każdy mój ruch. Lęk się nasilał, ale leku na ten lęk nie było.
To sen ↑? - pomyślałam. To sen. To nie był niestety sen. To był kolejny taki sam jak wszystkie poprzednie i wszystkie następne dzień.