MARTA DZIDO

Matrioszka

Mama etap zniesienia i wysiadywania jajka ma już za sobą, można powiedzieć nawet, że z listy rzeczy, które miała zrobić w życiu, jest już on odhaczony. Zaliczony. Wykreślony.

W wyborze: heroizm czy hedonizm? zdecydowanie stawia na to drugie. Przez kilkanaście lat składała samą siebie w ofierze na ołtarzu toksycznego związku. Z nadzieją, wiarą i miłością. Bez skutku.

Ten, kto nie ma nadziei, jest niepokonany – cytuje zdanie, które przeczytała w książce i jest to jej motto na bieżący tydzień.

Co u ciebie? - pyta zestresowany Tata Mamę, a ona z uśmiechem odpowiada: już wszystko dobrze. Tata stara się nie dosłyszeć słowa: już, ale wie, że jest ono najważniejsze w tym zdaniu i że dotyczy ich wspólnego siedemnastoletniego życia.

Boli go to. Musi boleć.

Tata patrzy na zegarek, mówi: późno, już pójdę. Mama go nie zatrzymuje. Tata wychodzi wcześniej niż myślał i jedzie na mityng. Tam teraz ma rodzinę i stamtąd jest zdalnie sterowany .