MARTA DZIDO

Matrioszka

(I,42)

 Tata w zeszycie w kratkę rysuje wykres uczuć. Na osi pionowej ma skalę od minus dziesięć do plus dziesięć, na osi poziomej kolejne godziny dnia. Linia jest mocno pofalowana, przypomina wydruk EKG.

Boże, użycz mi Pogody Ducha abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, Odwagi, abym zmieniał to, co zmienić mogę i Mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego - recytuje dwadzieścia osób, a wśród nich Tata. Stoją w kręgu, trzymając się za ręce. Krąg kształtem przypomina koło. Koło to figura, z której nie ma wyjścia. Bez początku i bez końca.  

Jak tylko to się skończy, wyjdę stąd i zjem coś porządnego w restauracji - myśli Tata.

Koło to figura, która nie ma końca.

Zamówię kieliszek wina, jeden tylko. Wreszcie będę jak normalny człowiek, który może się od czasu do czasu napić. Wszystko będę miał pod kontrolą, jak dawniej.

Koło to figura, z której nie ma wyjścia.

Boję się - myśli pół godziny później. To kurestwo jest przebiegłe. Jest wszędzie i nęci.

− Dla alkoholika nie istnieje coś takiego jak kontrolowane picie. - odzywa się głos kogoś z kręgu.

− Wystarczy kieliszek. - mówi inny głos.

− Wystarczy nawet czekoladka z likierem. - dodaje kolejny.

Skąd te głosy ? - zastanawia się Tata - Kto to mówi? Może to mój głos? To ja mówię. To nie ja. Ja? To nie. Tonie. Tonie moje ja. Ja tonę. Czuję, jakbym ważył tonę i wpadam w toń. W odmęty. A przecież od mety dzieliło mnie już tylko trochę...

− Jestem słaby. - mówi Tata. Myśli: - Pokonam to. Tyle lat mi się udało i żyję, wiec pokonam.

- Konam.- mówi.

Myśli: - Napiję się raz. Na próbę. Okaże się, kto jest silniejszy.

Nie ma mnie.

Dwadzieścia osób trzymając się za ręce tworzy koło. Sala jest ciasna, za oknem jesień, a głosy niepewne.

Koło to figura, z której nie ma wyjścia.