Delta Miciński

MEN AN RUS BUDEM KI ASUMAN NEBUD

Jam istniał, gdy nieba nie było – i wśród wieczności pyłu
istnienia nie było.

gdy oprócz Druha mego aureoli i Boga znad głębin
nikogo tam nie było.

Imiona są stworzone z mych warg w czasach, gdy nas
i mnie nie było –

i już modliłem się, gdy w łonie Maryi jeszcze Mesjasza
nie było.

Miłując poznałem krzyż i chrześcian, lecz tego, com szukał,
na krzyżu nie było –

w pustelni żyłem wśród klasztoru, gdy jeszcze zakonu
i piekieł tam nie było.

Z wielbłądem szedłem do Kaaby – gdzie również proroka
młodości nie było –

jadąc do Herw i Kandahar marzyłem o tym, czego na świecie
nie było.

Wdzierałem się na górę Kaf, gdy jeszcze Anka widać
nie było –

zapadłem siedem niebiosów w głąb, na siedmiu ziemiach
nieba i gwiazd nie było.

Pytałem u bram losu o miłość mą – i wyrok brzmiał,
że nigdzie jej nie było –

jasnowidzeniem szedłem w dal – lecz oprócz mroków niczego
tam nie było.

W Gehennę serca zapadł wzrok – i tu sprzed wieków
Jego lśnienie było –

zdumiony go ujrzałem, zaiste! choć w Nim atomu jednego
nie było –

i oprócz Szems Tebrizi maga – nikogo w równym
natchnieniu nie było.