Delta Miciński
***
Jadowite węże pełzną po stepach,
księżyc rosę pije w srebrnych czerepach;
(miłość ma umarła, jak o szczęściu sen) – –
niebo wiekuiste, jak morze bez den.
Gór wierzchołki w gwiazdach rzeźbią Bogu sąd –
zły geniusz tam kona – ma na skrzydłach trąd;
burze ciemne biją piorunami w skroń –
żadna z cór anielskich nie podejdzie doń.
Koń mój, krocząc w otchłań, trącił gniazdo węża –
skoczył w bok – i upadł – i już śmierć go stęża – –
idę sam – i patrzę w śnieżną Boga twarz –
chmury łez mych płyną do lodowych czasz.