Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

A.

. Na półkach zakurzone pamiątki i stare gazety, dywan lekko już chyba podniszczony, dwa dość wysiedziane fotele w rogu, szarawa makatka na ścianie, kapa na łóżku taka zwyczajna, w paski, co więcej? No właśnie, że nic. Czyli, że nie tak bogato jakby się zdawać mogło - do kościoła zawsze przychodzili jak panowie, zawsze schludnie i starannie ubrani, wysiadali z samochodu, na tacę rzucali solidny grosz, w końcu on był chyba jakoś ustawiony w strukturach, a tutaj w rzeczywistości? Normalka, naga prawda, video i kolorowy telewizor to byle głupi ma, o satelicie to nawet nie wspominając.

Ale co to? Tam? Co to tam? Co się tak błyszczy? Złoto? Eee.. to Jezus się błyszczy na półce, stąd to tak dobrze nie widać, czy na krzyżu, ale chyba tak, bo jak inaczej. A już wszyscy myśleli, że co cennego. Brudne szyby to kurcze dobrze tak nie ujrzysz. No i obrazki na ścianach. Maryja, papież, znamy to znamy, norma, standarcik. W przedsionku za to dużo butów i jakisik szmat dziwnych, ni to ubrań ni to co. Wszystkie takie skołtuniałe i brudne się wydają. Porażka! Widza, chuje nie szanują i zostaną za to po ceremonii przykładnie ukarani nagłym spadkiem zainteresowania. A jak!

Oho! Ciii.. cisza! Coś tam się dzieje wewnątrz. Jacek, bliski i całkiem młody jeszcze kuzyn, zdejmuje marynarkę i napina pod koszulą ukryte mięśnie, co od razu mu zyskuje głosy siłaczy, co bierzesz, zadają się pytać go na migi przez szybę młodzi silni - gainer?, glutarol?, kreatyna? acetabolan?, a on na migi odpowiada - nie, wstrzykuję sobie PGF - 2 pięć razy dziennie razem z insuliną!, na to oni - fajny chłop z ciebie, przybij piątkę!