Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

A.

Ciocia Halinka zrobiła sobie na tą okazję trwałą. oto właśnie jak pan Boryczko nie dba o własną żonę
Taka trwała to też coś. Też się liczy. To nie na byle okazję się robi. To trochę kosztuje. Do tej trwałej niby niewidoczny, a jednak widoczny łańcuszek złoty z krzyżykiem także złotym i buty czarne na małych szpilkach. Coś z tego może być! Kobiety po pięćdziesiątce są z niej bardzo kontent.

Za to ciotka Boryczkowa, jakaś taka dziwna jest, ma płaszczyk lichutki taki, z przeróbek, nie płaszczyk nawet a jakaś stara jupka, że wstyd w takiej wyjść z domu, a co dopiero pokazać się ludziom na takiej uroczystości - jak to od razu widać, nie da się tego ukryć, na nowy jej nie stać, chowa się zawstydzona za ciemnymi postaciami, nie chce wysuwać się na pierwszy plan, ale publiczność i tak to bystrym okiem dostrzega i głośno komentuje - a to pasztet! Out! Raus! Sznel! Fa kof!

Ho, ho! Masa dopisała! Frekwencja zaskoczyła! Produkty zostaną rozchwycone! Pokaźna publika tłuszczy się wokół domu jak muchy. Wszędzie jej pełno. W drzwiach. W oknach. W szczelinach. Gdzie tylko jest miejsce i gdzie można kawałek gęby wsadzić, to już ktoś się wpycha. Wpycha się i wypchnąć się nie da. Zapomnij, że pójdziesz się załatwić i że ci miejsca popilnują. Co to, to nie. To naturalna potrzeba, żeby podglądnąć, co dzieję się u sąsiadów, a potem opowiadać na ten temat niestworzone rzeczy. Każdy chce popatrzeć i napatrzeć się nie może. Bo dopiero teraz widać, jak to wszystko wygląda. Widać wszystko jak na dłoni. Jaki telewizor, jakie video, jaki sprzęt, co na półkach, czy dywan, czy parkiet, czy panele, czy coś innego. I co? Nic wielkiego. Nic specjalnego. Jak to? Jakże?