Było ich trzech. Jak trzy małe świnki. Lecz żaden z nich nie potrafił zbudować trwałego domu. Za każdym razem, gdy nadchodził wilk, to domek obracał się w pył, a pył rozwiewał wiatr na cztery strony świata. Tata i dwaj bracia Taty. Tadeusz i Wojciech. Ene due rabe, zjadł Tadeusz żabę, żaba Tadeusza, w brzuchu mu się rusza. Kto wypada z gry? Właśnie ty!
Niepohamowany pociąg do autodestrukcji wyssany z piersi matki. Kto pierwszy, ten lepszy. Tadek był pierwszy. Zszedł do piwnicy po śrubokręt i nie wrócił. Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy es o es głupi pies, tam go nie ma, a tu jest. Es o es nadawała jego psyche, ale nikt jakby tego nie słyszał, nawet on sam.
Gdzie on jest? Zastanawiał się brat Tadka – Wojtek. Tyle czasu szuka tego śrubokręta? Wojtek zszedł po niego i to on go odciął. Gdybym kurwa piętnaście minut wcześniej ruszył dupę, to by żył. Płakał i zapijał poczucie winy. Nikomu nie mówcie co i jak. Ludzie zaczną gadać. Po prostu atak serca miał. I koniec.
Wojtek był drugi. Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga, ...Było ciemno, tylko światło pociągu, który jechał z daleka i nie czekał na nikogo. Chodź, opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa. Nie zauważył maszynista, że człowiek na torach leży, albo zauważył za późno...
Próbował hamować, jednak pociąg do autodestrukcji jechał szybciej niż pociąg do Skierniewic. Maszynista poszedł na zwolnienie, by dojść po tragedii do siebie. Wojtek ściskając w ręku kamyk zielony patrzył jak wszystko zostaje w tyle...