MARTA DZIDO

Matrioszka

Miał silne ciało, wysportowane i twardy brzuch. Myślała: niech wreszcie skończy...Mówiła:

Codziennie patrzę w ten sufit, tak, i znam na pamięć każdą na nim rysę, każde pęknięcie, ooooch wszystkie nierówności i... mogłabym go narysować z pamięci. Ten sam widok z okna co rano, i strach, że na dole smok , strach, ach, a...a ja uwięziona i nie mogę…. się…. wydostać. Uwolnij ...mnie...

Nie był to jednak jęk rozkoszy, ale rozpaczy.

Rycerz zsunął się z niej, pogłaskał po brzuchu. Patrzyła na niego wyczekująco. Podała mu chusteczkę , żeby się wytarł.

Lata mijają, a ja wciąż w tym samym miejscu. Sparaliżowana psychicznie. Przykuta do własnych lęków, więc proszę po raz ostatni: czy byłbyś tak miły i uwolnił mnie?

Wstał szybko, nałożył zbroje, chwycił miecz. Przez chwilę miała nadzieję. Zerwała się z łóżka więc i ona, zostawiając za sobą na prześcieradle mokrą plamę.

Rycerz uśmiechnął się. Powiedział: ju ar soł kiut, bat ajm sory, aj dont spik polisz…

Wyciągnęła dłoń w jego stronę. Ostatnia deska ratunku - myślała - słów nie rozumie, ale może gest, mowa ciała, tak zwany badylengłidż pełen desperacji, język kochanków… Jeszcze ciepła seksem, potargana, z kosmykiem włosów opadającym na zaróżowiony policzek. Wyczekująca. Pełna napięcia.

Aj hew tu goł nał – powiedział Rycerz, zapinając rozporek, a jego uśmiech zmienił się w grymas zniecierpliwienia.