MARTA DZIDO

Matrioszka

Ona nieruchoma, nieustępliwa. Jej dłoń wyciągnięta w jego kierunku. Wcisnął w tą drobną rączkę zmięty banknot, bo miał wrażenie, że należy się kurwie napiwek, skoro jej też było dobrze. Ten szept w nieznanym języku, ta pasja, z którą wypowiadała poszczególne słowa. Nie to co noc wcześniej, w podrzędnym i tanim burdelu, jak przestraszona Ukrainka czy inna Rosjanka, spsikała swoje piersi perfumami, żeby ich tylko nie pocałował i cały czas odwracała głowę w bok. Dzisiaj to była prawdziwa dama, więc niech ma nagrodę. Przez chwile nawet czuł do niej sympatię i myślał, że może gdyby okoliczności inne, gdyby nie jego zobowiązania, żona i dzieci, kredyty do spłacenia, gdyby był młodszy, a ona by była porządną dziewczyną , to może nawet spodobałaby mu się, może na kawę by ją zaprosił, o życiu by porozmawiał, ale.... gdyby... gdyby...Ale to przecież zła kobieta była, a on - lojalny pracownik, uczciwy kredytobiorca, ostrożny kierowca, zaufany przedsiębiorca, hojny darczyńca, interesujący rozmówca, słowem prawdziwypolak..., zyszczy nam, spuści nam, kyrie elejson... więc...

Aj hew tu goł nał – powtórzył z naciskiem i chwilę potem już go nie było.