MARTA DZIDO

Matrioszka

Staraj się, staraj ile sił, aż okaże się pewnego dnia, że już jesteś za stara. Próbuj, próbuj, może kiedyś, wkrótce, za chwilę ci się uda. Uda ci się, uda, spojrzysz w lustro i zobaczysz w nim swoje zwiotczałe, blade uda. Smutne, niedopieszczone piersi, zwisający worek skóry w miejscu, w którym był kiedyś jędrny i twardy brzuch.

Życie było gdzie indziej .

Bal się już skończył . Muzyka ucichła. Na podłodze tylko resztki konfetti, węże serpentyn w pustych kieliszkach, zapach potu i strużka wymiocin w kącie za zasłonką. Niestety nikt nie znalazł pani kryształowego pantofelka, który zgubiony został około północy na schodach przy wejściu. Nikt za panią nie wybiegł, kiedy pani kareta znikała w mroku i zamieniała się w dynię. Nie ma karety. Zadzwonić to ja mogę jedynie po karetkę. Nie przypominam sobie, by na naszym party gościł jakiś książę. W tym klubie jest selekcja na bramce, tu byle kto nie wchodzi, tu tylko stali bywalcy i za okazaniem specjalnej klubowej karty. Coś się pani musiało pomylić. Może pani tańczyła gdzie indziej, na innym parkiecie, w innym lokalu się pani bawiła? Może za dużo alkoholu było, albo czegoś mocniejszego nawet? Zmęczona pani jest, oczy podsiniałe, usta fioletowe, makijaż się pani rozmazał i bez buta jednego.... inaczej to wszystko miało być, a inaczej było.