Staraj się, staraj ile sił, aż okaże się pewnego dnia, że już jesteś za stara. Próbuj, próbuj, może kiedyś, wkrótce, za chwilę ci się uda. Uda ci się, uda, spojrzysz w lustro i zobaczysz w nim swoje zwiotczałe, blade uda. Smutne, niedopieszczone piersi, zwisający worek skóry w miejscu, w którym był kiedyś jędrny i twardy brzuch.
Bal się już skończył ↑. Muzyka ucichła. Na podłodze tylko resztki konfetti, węże serpentyn w pustych kieliszkach, zapach potu i strużka wymiocin w kącie za zasłonką. Niestety nikt nie znalazł pani kryształowego pantofelka, który zgubiony został około północy na schodach przy wejściu. Nikt za panią nie wybiegł, kiedy pani kareta znikała w mroku i zamieniała się w dynię. Nie ma karety. Zadzwonić to ja mogę jedynie po karetkę. Nie przypominam sobie, by na naszym party gościł jakiś książę. W tym klubie jest selekcja na bramce, tu byle kto nie wchodzi, tu tylko stali bywalcy i za okazaniem specjalnej klubowej karty. Coś się pani musiało pomylić. Może pani tańczyła gdzie indziej, na innym parkiecie, w innym lokalu się pani bawiła? Może za dużo alkoholu było, albo czegoś mocniejszego nawet? Zmęczona pani jest, oczy podsiniałe, usta fioletowe, makijaż się pani rozmazał i bez buta jednego.... inaczej to wszystko miało być, a inaczej było.