MARTA DZIDO

Matrioszka

Alkohol odmóżdża, spowalnia, niszczy. Nie czuję się po tym dobrze. To tania rozrywka dla plebsu. Dla nas są inne rejony, inne strony świata, chodźmy stąd – Wilk bierze mnie za rękę i jedziemy do miejsca, o którym mówi się zagłębie.

Bloki mają po dwanaście pięter, szerokie na sześć klatek schodowych, Wilk znika w ich czeluściach, a ja czekam leżąc na brzegu piaskownicy z patykiem w dłoni. Przesuwam sobie słońce w swoją stronę. Krajobraz z betonu jest płaski, dwuwymiarowy jak dekoracja, namalowana plakatówkami na kartonie, przygotowana na szkolną akademię. Wystarczy wziąć nożyczki i rozciąć. Już jestem tam i leżę na piaskownicy. Bezwładna. Ładna. Zobacz. Rzeczywistość ma też i swoją lewą stronę lustra. Tu i tam jestem ja. Ja i ja po obu stronach otoczonej morzem betonu brudnej piaskownicy.

Mamo, coś się chyba stało tej pani...- słyszę nad sobą dziecięcy głos.

Oni są mali i nieświadomi, a ja wiem więcej. Wszystko jest iluzją i można też ten stan podobno osiągnąć poprzez medytację. Długo to jednak trwa i wymaga wielu wyrzeczeń, właściwej diety, ascezy, kilku lat praktyki. Taka ścieżka prawdy czy też Droga śa;rodka jest dla mnie za wąska. W czasach konsumpcji i nieustannego wyścigu liczy się czas. Nie mogę sobie pozwolić na to, by tkwić w korku. Czas to pieniądz, ale pieniądze szczęścia nie dają, chociaż można je za nie kupić. Wilk jest już z powrotem i widzę na jego twarzy zadowolenie z udanej transakcji. Niektórym potrzeba na to kilku lat, nam wystarczy głęboki wdech. No dajesz, mała, spalmy to szybko, zanim sami się spalimy...