Proponowana tutaj historyczna perspektywa definicji hipertekstu okazuje się zaskakująco zbieżna z dzisiejszym rozumieniem nowych mediów, ich języka, poetyki, preferowanych ujęć tradycyjnych tematów. Tekst, który "działa na żądanie" to w końcu codzienne doświadczenie użytkownika internetu, który w wyszukiwarce wpisuje hasło a następnie, z wyświetlonej listy odpowiedzi, wybiera te strony, które uznał za najbliższe. Tekst działający na żądanie to po prostu tekst oparty na bazie danych stanowiącej jeden z głównych paradygmatów języka nowych mediów. Jako taki wpisuje się również w promowany dziś powszechnie model aktywnego odbiorcy.
Klęska ( o ile do niej doszło) hipertekstu cząstkowego, bazującego na zasadzie ogniwo - link, wzięła się prawdopodobnie z rożnicy, dzielącej dwa rodzaje nelsonowskiego hipertekstu: rozgałęziający się i gęsto olinkowany tekst obiecywał odbiorcy wolność, w praktyce jednak czynił z niego zakładnika. Dwadzieścia, a nawet dziesięć lat temu, na gruncie literackim zabrakło hipertekstów "działających na żądanie", lub choćby takich, które łączą rozgałęzianie z działaniem na żądanie. Zaostrzonemu apetytowi teorii zbyt długo towarzyszył pusty talerz praktyki. Ostatecznie teoria, w poszukiwaniu spełeniania na wyrost rzuconych obietnic, wkroczyła na nowe, obce sobie pole: gier komputerowych.