Dorota Sikora

Awaria zasilania

O „nocach i pętlach” Łukasza Podgórnego

noce i pętle

Banałem będzie stwierdzenie, że jesteśmy uzależnieni od komputerów. Zerkamy na ekran bardzo często. Od tego, co się na nim pojawi, zależy stan naszego bankowego konta uszczuplonego na świątecznym internetowym bazarze, decyzja o miejscu, w które udamy się na wakacje, wybór filmu w kinowym repertuarze, liczba znajomych w społecznościowym portalu, kto wie, może nawet pogoda za oknem…
***

Mózgi użytkowników sieci przypominają coraz bardziej biologiczne odpowiedniki wyszukiwarki Google – zauważa autor bestselerowej za oceanem książki The Shallows Nicholas Carr – które po wpisaniu weń określonych haseł wskazują listę wyników z kilkoma zdaniami wyjaśnienia. Taki odbiór implikuje powierzchowną lekturę, która, o ile nie ograniczy się do wyróżnionego przez redakcję tekstu, kończy się po kilku zdaniach czy też akapitach cyfrowego zapisu, zwykle na pierwszym interaktywnym hiperłączu. Tym właśnie różni się zdigitalizowana przestrzeń od tej papierowej, nasyconej farbą drukarską.
***

Sztuka na ekranie świetnie wykorzystuje zjawisko mimikry – upodabnia się do zadomowionych w cyfrowym medium komunikatów. Dostosowuje swój przekaz do kolażowego środowiska, pozwalającego przykuć uwagę czytelnika jedynie na kilka chwil. Dla takiego odbiorcy tworzy się teksty cyfrowe: dynamiczne, „klikalne”. Wiedzą o tym ich inżynierowie-konstruktorzy, którzy projektują swoje utwory bazując na doświadczeniach z nowymi mediami.
***

Być może (a zdaje się, że można pominąć tu tryb przypuszczający) te doświadczenia przenosimy do naszego pozaekranowego życia. Często chcemy odnaleźć klawiszową kombinacje „ctrl+z”, świat postrzegamy przez okna demotywatorów i youtube’owych filmików, a emotikonki pojawiają się nawet w oficjalnej urzędowej korespondencji. Przyzwyczajenia, jak głosi ludowe porzekadło, stają się naszą drugą naturą.
***

Ta druga natura, doświadczenia w tworzywem dynamicznym i tak plastycznym jak cyfrowa poezja, odcisnęły na Łukaszu Podgórnim swoje piętno. Wydany drukiem zbiór tekstów „noce i pętle”, choć analogowy w formie, nadal nosi znamiona swojego protoplasty. Dlaczego autor, rozpoznawalny w Polsce cyfrowy twórca, zdecydował się na taki krok?
***

To, co nie drażni na ekranie, na kartce papieru może jednak stać się mało znoścne. Z jednej strony kusi, a zdrugiej nieco odstrasza zdawkowością, fragmentarycznością i poetyką przypadku. Znaki wygenerowane przez „wadliwie działające oprogramowanie pozbawione osobowości prawnej” – migotliwe, ruchome i interaktywne na ekranie - na papierze, przynajmniej według mnie, tracą swą moc.
***

O ile łatwiej nadać dynamikę tekstowi pierwotnie drukowanemu w książce, niż temu, który powinien zostać wyświetlony na monitorze kazać zastygnąć w wyszukanej pozie na kartce papieru…
***

To rzadki przypadek, by netartowy artysta sięgał po pióro i mierzył się z tradycyjnym zapisem. Jak widać, nawyki są silniejsze niż nakazy średniówek, rymów, potrzeba użycia wyszukanych metafor – ba, nawet słownych eksperymentów podpatrzonych u grupy OuLiPo.
***

A co się stanie, gdy za jakiś czas wyczerpią się źródła energii? Wszyscy artyści, którzy wcześniej tworzyli w zasobach sieci, pewnie już Web 11.2, chwycą za pióra? Cóż, wydaje się, że nie będzie to wówczas nasze najważniejsze zmartwienie.

ŁUKASZ PODGÓRNI, Noce i pętle, Korporacja Ha!art, Kraków 2010.