Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

Rychliccy

IV Piętro

Miasto. Nowa Huto. Wielka płyto. Cóżeś ty za pani. Że za tobą poszli, że za tobą poszli, chłopcy malowani. Wszyscy jak jeden mąż. Wszyscy za jednego. Trzydzieści lat wysługi na walcowni. Z najgłębszym bólem i niewysłowionym żalem zawiadamiamy. Najukochańszy mąż, tatuś i dziadzio i kawał kutasa jak chyba każdy, nie? No nie jest tak? Emerytowany, długoletni pracownik. Po długiej i ciężkiej chorobie. Niech mu ziemia w gardle kością.., zresztą.., nieważne.

Pogoda zrobiła się zimowa. Marzec, wiosna za pasem, a tu deszcz, śnieg i dwa stopnie na plus. Pogoda dla blacharzy.

– Jak ty się ubierasz? – pyta Sławek matki, gdy tak siedzi na tym bezrobociu w kuchni i je jajecznicę – W taki szalik?

– A jak ty się ubierasz – odpowiada pani Ryśkowa – Ty się lepiej popatrz na siebie.

– pyta pan Rysiek żony – Coś ty se za kapelusik znalazła?

– No jaki?

– Jakiś taki dziwny.., z takim belosem z tyłu – pan Rysiek się krzywi, bo wie jak coś takiego może zostać odebrane przez społeczeństwo, jak.., a nawet nie chce mówić jak – Ubierz się jakoś, do ludzi idziesz.

– Tobie, to się zawsze nic nie podoba – pani Ryśkowa się denerwuje, bo społeczeństwo, którego idee nosi wewnątrz siebie, akceptuje ten rodzaj kapelusików – Wszystko ci źle!

– Do ludzi idziesz to musisz jakoś wyglądać, chcesz żeby powiedzieli, że o ciebie nie dbam?

– No już ty o mnie dbasz najwięcej, w płaszczu czwartą zimę chodzę.

– To ić se kup nowy.

– No ja se kupie, nie wiem za co.

– Wiesz gdzie są pieniądze, to weź i ić se kup, a jak trzeba będzie to z książeczki weźmiemy.

– A przestałbyś tak gadać byle tylko gadać.., a co ty sobie zakładasz?

– No szalik.

– Jaki ty sobie ten szalik zakładasz, taki?

– A jaki mam założyć?

– Nie taki, ten jest brudny, masz tam w szafie nowe, ładne szaliki to chodź w nich.

Pan Rysiek wyciąga z szafy nowy szalik i mamrocze pod nosem, że za duże dziury ma.

– I spodnie masz takie na kolanach wyciągnięte i brudne.

– Gdzie brudne, tyle to nic – otrzepuje spodnie z białego osadu i poprawia na kolanach – Co ty chcesz?

Pani Ryśkowa nie odpowiada tylko wychodzi gotowa na klatkę.

– Już wychodzisz?, przecież autobus dopiero o dwunastej.

– O dwunastej to on odjeżdża, to trzeba chyba wyjść wcześniej.

– Poczekaj jeszcze chwilę, nie będziemy jak głupi stać pod klatką, wczoraj przyjechał o dwunastej i dopiero się ludzie zaczęli schodzić.

– Wczoraj też był?

– Był, do Żaby, to nie wiesz?, z drugiej klatki, zawiózł wszystkich na cmentarz, przywiózł z powrotem. Podjechał pod klatkę, specjalniem się od okna odsunął, żeby mnie nie widzieli.

– Czemu? – to Sławka zaciekawiło, bo lubi filmy grozy.

– Jakże to, ludzie wracają z pogrzebu, a ja tu mieszkanie komuś robię.

– No to co?, przecież go nie znałeś.

– Eee.., jak to tak, jak wszyscy byli, Bolak, Stankiewicz, Kamiński, a ja mogłem pójść, to tak nie wypada, no nie wypada ci mówie, żeby tak widzieli.., a jak Cieniuszek dzwonił, to żem nie otworzył, bo stał tam z Bolakiem na parterze, dopiero jak winda pojechała do góry, to otworzyłem, a po co mi mają później gadać, że tu pogrzeb, a on mieszkanie remontuje.

– Jakiś obcy facet, a ty się przejmujesz.

– Obcy nie obcy, sąsiad z drugiej klatki, to prawie jakby w sąsiednim domu mieszkał, to tak nie wypada nie iść, masz jakieś drobne, złoty czy dwa na tece?, bo piątki przecież nie dam.

– Ja mam dwa złote – pani Ryśkowa grzebie w portfelu i wychodzi raz jeszcze gotowa na klatkę.

Pan Rysiek wychodzi za nią.

Sławek przez okno, robi kulkę z kozy i pstryka nią gdzieś w powietrze, ale autobusu jeszcze nie ma. Tylko jakiś facet chodzi koło zaparkowanego krzywo na chodniku Żuka i krzyczy: "ziemniaki".