Pogłaskał dziewczynkę po głowie i przełknął ślinę. Wcale nie miał ochoty wysiadać, gdy tak gładził ręką główkę małej, lecz winda zatrzymała się nieubłaganie na jego piętrze. Na wojnie jak na wojnie, trzeba.., ech.., wysiąść. Umiał sobie wiele wytłumaczyć, a przez to z pewnych rzeczy zrezygnować, choć wzruszyło go to nieoczekiwane spotkanie. Pomaleńku otwierał drzwi do mieszkania jakby bał się, że każdy gwałtowny ruch zgasi przyjemne wspomnienie. Otworzył drzwi i włączył odbiornik telewizyjny oraz radyjko. Kawalerka wypełniła się ciepłymi dźwiękami. "Gdybym miał piloty.." westchnął "wszystko odbywałoby się dużo szybciej".
Pan Jan . Zupełnie, że zwyczajnym. Każdego ranka w ramach zabijania czasu udawał się tramwajem na pobliski bazar w nadziei, że zakupi coś taniego. I często mu się to udawało. Przynajmniej takie miał wrażenie. Na pewno tanie były .Tylko, że większość z nich już przerobił i teraz pozostaje mu tylko przyjemność bycia omnibusem we własnym domu, która zresztą jest przyjemnością bez pokrycia, to znaczy nie może z niej skorzystać, a już w żaden sposób pokazać ją światu. No chyba, że zaglądając w tramwaju przez ramię, zdoła komuś podpowiedzieć parę haseł. Tylko, że oni tego nie lubią. Nie lubią, jak im się patrzy przez ramię, a co dopiero, żeby do nich mówić. Tramwaj, to jak konfesjonał, tramwaj ma wymiar religijny, to pojazd, który zawiezie nas na spotkanie z Jezusem, należy w nim zatem zachować pobożną cześć i ciszę.