<img class="left-side large" src="https://static.wixstatic.com/media/ff018c_1d2d6947397247b5895bb310ffa80e9e~mv2.jpg">
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[[Przebudzenie]]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Dziennik]]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Informacja]]]
<hr class="clear">
(font: "Courier New")+(text-colour:black)["Nikt nie mógł uciec z tej wyspy, wszędzie tylko mur i morze, gdziekolwiek byś spojrzał".]
<audio src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_02ec4a77839147e6bbdad21481a66e67.mp3"audio autoplay loop>
(set: $typewriterText to "Hipertekst zawiera efekty dźwiękowe.
Dziękuję za lekturę.
Marta Marek")
(display: "Typewriter"){
<!-- Create a variable to track the position within the $typewriterText string -->
(set: $typewriterPos to 1)
<!-- Create a hook to hold the typed text -->
|typewriterOutput>[]
<!-- Set a delay of 15ms seconds per loop -->
(live: 15ms)[
<!-- Add the next character to the hook -->
(append: ?typewriterOutput)[(print: $typewriterText's $typewriterPos)]
<!-- Update the position -->
(set: $typewriterPos to it + 1)
<!-- If it's gone past the end, stop -->
(if: $typewriterPos is $typewriterText's length + 1)[
(stop:)
]
]
}
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[Budzę się z twarzą w błocie. Boli mnie głowa, jakby ktoś ściskał ją w imadle. Przez chwilę leżę bez ruchu. Docierają do mnie dźwięki, ale zanim zdążę je rozpoznać, one się oddalają. Jakby ktoś ściszył dźwięk. To już nie ma znaczenia.
Zapadam się.
Spadam
coraz
niżej.
Ból ściąga mnie z powrotem w [[ciemne miejsce]].]
<audio src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_048e250ba3184affaf4adf4d4570115f.wav" audio autoplay>
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[Kiedy otwieram oczy, jest ciemno. Słyszę deszcz. Czuję. Pada na mnie. Jest cholernie zimno, wszystko mnie boli. Krzyczę. Nikt nie odpowiada.
Zagłuszają mnie grzmoty. Idzie burza. Muszę się ruszyć, żeby nie trafił mnie piorun.
Zmuszam się. Wstaję, walcząc z mdłościami i zawrotami głowy. Nie rozpoznaję okolicy. Czuję słony zapach morza. Może to sen, ale wydaje się zbyt realny.
Robię kilka chwiejnych kroków w stronę betonowej zabudowy, ale potykam się i upadam. Mam ochotę wyć z bólu i frustracji. Poruszam się jak starzec, ale wreszcie udaje mi się podciągnąć do klęku. W głowie kręci mi się jak po syropie.
Błyskawica przekreśla niebo, na moment mnie oślepiając. Za nią pojawia się kolejna. Utrzymuje się trochę dłużej. Wystarczająco długo, żebym zobaczył, co zrobiłem.
Wyrżnąłem o ciało.
Nie każ mi podchodzić [[bliżej]].]
<audio src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_afc6d555e9a149c3b16328c919bfa398.mp3"audio autoplay loop>
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[To mężczyzna. Leży w czarnej kałuży. Nie oddycha. Nie mógłby z tak zmiażdżoną twarzą.
Nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem. Ja się nie czuję…
Serce mi zapierdala, jakbym przed czymś uciekał. Ale ja tylko stoję.
Unoszę dłoń do gardła. Jest gorąco. Biegnę w sprincie, którego nie ma. Chyba mam gorączkę. Nie, dreszcze. Ktoś rozwalił temu facetowi twarz, a ja leżałem obok. [[Leżałem obok.]] Naprawdę, ja… Duszno mi. Nie mogę oddychać. Uduszę się. Ktoś położył mi na szyi worek cementu i go dociska.
Mam zawał i umrę.]
<audio src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_435506829f5e4571b716a6c714117b62.mp3"audio autoplay loop>
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[Zapadłem w sen. Śniło mi się, że leżę w dziurze, tonącej w mroku i błocie. W deszczowy dzień ktoś próbował mnie zabić.
I wtedy się obudziłem.
Czasem wydaje mi się, że słyszę głos. Jest cichy, przypomina odległą muzykę. Każe mi robić różne rzeczy. Czy oszalałem?]
(font: "Courier New")[[Nie. Poszukaj telefonu.]]
(font: "Courier New")[[Tak. Lepiej się prześpij.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Obszukałem wszystkie kieszenie, ale nie znalazłem. Była tam tylko mała butelka z czarnego szkła.]
(font: "Courier New") [[Przeszukaj ciało.]]
(font: "Courier New") [[Tak. Lepiej się prześpij.<-Weź głęboki wdech.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red) [Nie mów mi co mam robić! W ogóle nie pomagasz. Jak mam się niby uspokoić?]
(font: "Courier New") [[Przeszukaj ciało.]]
(font: "Courier New") [[Wyjmij butelkę, którą masz w kieszeni. Napij się.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[27/08, Prefektura Nagasaki
To nasz drugi dzień w N. Bez przerwy pada. Liczyłem na to, że ostatnie sierpniowe dni będą pełne światła. Mam nadzieję, że pogoda w niczym na nie przeszkodzi. Nie mogę się doczekać. Do Hashimy dotrzemy dopiero jutro wieczorem.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Przewróć stronę.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[W Nagasaki jest pięć linii tramwajowych. Wsiedliśmy dzisiaj przy Muzeum Bomby Atomowej. To interesujące obserwować ludzi żyjących w mieście z taką historią, nawet jeśli zachowują się, jakby to nie miało dla nich znaczenia.
Poruszamy się naprzemiennie niebieską i czerwoną linią. Wzdłuż mostu minęliśmy dwanaście zwierzęcych figur symbolizujących znaki zodiaku. O tym, który jest nam przypisany, decyduje rok urodzenia. Okazuje się, że jestem [[Szczurem]], a W. [[Smokiem]]. Nawet mnie to bawi.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Następna strona.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
["Szczur jest skrupulatny, inteligentny i sprytny. Przy tym ambitny i praktyczny. Jego wadami są upór oraz mściwość".]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Następna strona.]]
(align:"=><=")[<img src="https://static.wixstatic.com/media/ff018c_769d83ac158c4e39b6c3616b207c2f0a~mv2.jpg" width="600" height="800">]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
["Smok – szlachetny, dostojny, pełen wigoru i siły, ale też bezwzględny, władczy i arogancki."]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Następna strona.]]
(align:"=><=")[<img src="https://static.wixstatic.com/media/ff018c_77e180ad3ee241cf83c70bf6d89798f8~mv2.jpg" width="600" height="800">]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Powinienem po prostu przestać tyle o niej myśleć, ale wyobrażam ją sobie tutaj, Ewę. Jej rzęsy pozlepiane od wody i usta z wgłębieniem na dolnej wardze. Pewnie schowałaby włosy za kołnierz kurtki, rzuciła jakiś żart. I nie pozwoliłaby się dotykać, nie przy Wiktorze.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Przekreślony fragment.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[W. jest marudny, jak zawsze, kiedy nie dostaje tego, czego chce. Denerwuje mnie. Narzeka, że idziemy [[do muzeum]] poświęconego wyspie, w którym nie można robić zdjęć.
W. ogląda świat przez obiektyw aparatu. Nieustannie poszukuje głębi i doskonałego kadru. Na jego zdjęciach wszystko wychodzi ładniejsze, niż jest w rzeczywistości. Staram się nie wyróżniać z tłumu, ale on w porywie inspiracji zatrzymuje obcych ludzi i łamanym angielskim prosi, żeby mu zapozowali. Gdyby tylko mu się chciało, mógłby osiągnąć tak wiele.
On i Ewa są bardzo podobni. Wystarczy, że poproszą i świat zrobi dla nich wszystko.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[W muzeum była niewielka sala kinowa. Fotele pachniały jeszcze nowością, dostaliśmy nawet plastikowe okulary. Spieszyłem się, żeby zająć miejsca w pierwszym rzędzie. Kiedy zgasły światła, miałem gęsią skórkę. Gdyby była tam ze mną Ewa, pewnie bym ją pocałował.
Zaciągnąłem tam W., chociaż dobrze wiedziałem, że ma chorobę symulatorową. Jego mózg nie radzi sobie z odczytywaniem bodźców. Organizmowi wydaje się, że został zaatakowany przez toksynę, a widziany obraz to tylko halucynacja. Ciało W. broni się, prowokując [[mdłości.]]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Martwię się, że może nam zamoknąć sprzęt. Mamy jeden parasol i dwa plastikowe płaszcze przeciwdeszczowe, które szeleszczą przy każdym ruchu.
W. nalegał, żebyśmy poszli na kawę. Po projekcji był strasznie blady, jakby zszedł z rollercostera. Jest kwadrans po pierwszej. Zgadzam się na wszystko. W lokalnej palarni kawy zostawiamy zbyt wiele jenów, ale tym razem bez napiwku. Poza gorzkim espresso próbujemy soku z owocu zabon. Smakuje jak trochę słodsze pomarańcze.
Dotychczas W. nie dostał żadnego niepokojącego telefonu.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Wpis z następnego dnia.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[28/08, Hashima
Rano kupiłem w supermarkecie leki na chorobę lokomocyjną, żeby W. nie zarzygał mi spodni. Mamy pierwszeństwo wejścia na pokład, dzięki temu, że kupiliśmy bilety do muzeum. Wiedziałem, że tak będzie.
Statek nazywa się Mercury. Mimo ostrego deszczu wybieramy fotele na zewnątrz. W. na to przystaje, bo chce mieć dobre ujęcia.
Czasami zastanawiam się, czy gdyby była z nami Ewa, byłoby inaczej. Wyobrażam sobie, że W. zachowywałby się przy niej poważniej. Chciałby ją chronić. Może nie kłócilibyśmy się aż tyle. A może, kto wie, kłócilibyśmy się więcej?
To nie ma znaczenia, bo nie ma jej przy mnie i [[nie będzie.]]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Zależało mi, żeby zobaczyć archiwalne nagrania wyspy i się nie zawiodłem. Tylko ten deszcz mnie martwił, ale ja już tak mam. Chciałbym kontrolować pogodę, przepływ impulsów, myśli, idei. Wszystko, co tylko się da. Chociaż jednocześnie dobrze wiedziałem, że najciekawsze rzeczy działy się, kiedy traciłem nad sobą kontrolę.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Dopisek na dole.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Wyspa odcina się na tle wody i nieba. Zapiera dech. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale mam poczucie, że [[wracam]] do miejsca, które dobrze znam.
Rozlega się seria trzasków. To W. robi zdjęcia polaroidem.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[W. chciał zapalić, przez co niemal nie zostaliśmy wpuszczeni na wyspę. Myślałem, że zrobię mu krzywdę.
[[Wszystko było starannie zaplanowane.]] Wiedzieliśmy, do jakich stref zostało ograniczone zwiedzanie, w które dni na wycieczkę wybiera się najwięcej europejskich turystów, gdzie znajdują się kamery i jaki jest ich zasięg.
Gdyby poddali nas osobistej kontroli, zorientowaliby się, że miałem przy sobie materiały wybuchowe. Było blisko. Jak zwykle. Każdy plan, który polega na niezwracaniu na siebie uwagi, okazuje się zbyt skomplikowany dla W.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Opuszczamy pomieszczenie gospodarcze i wychodzimy na zewnątrz przez drzwi awaryjne. Mam wrażenie, że to się dzieje nadal. Przeszłość miesza się z teraźniejszością. Tamta chwila wciąż jest we mnie żywa: wystarczy iść prosto metalowym mostem i ukaże się zatoka w głębi. Ocean ofiarowywał nam niesamowity widok.
W zasięgu wzroku nie było żadnych świateł. Wszystko wydawało mi się wtedy bardzo uroczyste.
Pamiętam, że położyłem rękę na ramieniu W.
//Zrobiliśmy to,// powiedziałem.
Patrzyliśmy w stronę portu. Nie przeszkadzały nam żadne dźwięki miasta, był tylko szum deszczu, ale chyba i tak nie mieliśmy sobie [[nic do powiedzenia.]] W. wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę papierosów. Wreszcie mógł zapalić w spokoju.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[W nocy z 29 na 30 sierpnia nastąpił wybuch. W radiu ogłosili, że rejsy na wyspę zostały wstrzymane z powodu ryzyka zawalenia. W. nie rozumie ani słowa po japońsku, może poza marnym tekstem na podryw, którego go nauczyłem. Mimo komunikatów postanowiłem, że [[nie opuścimy Hashimy.]]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Camus napisał, że zacząć myśleć to zacząć być podkopywanym. Wiktor myśli zdecydowanie za dużo. Drażni mnie. Podkopuje nasz plan. [[Coś]] w jego ruchach, słowach przypomina mi o Ewie. Nie potrafię tego sprecyzować.
Tego dnia po raz pierwszy schodzimy ze szlaku.
Sądziłem, że przestanie padać, ale z każdym dniem deszcz się nasila. Wyruszamy w głąb wyspy. Poruszamy się powoli, żeby nie zrobić sobie krzywdy.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Może chodzi o sposób, w jaki się uśmiechają. Ironicznie, ale z jakąś osobliwą słodyczą. Są podobnego wzrostu. Tylko że [[Wiktor]] zawsze porusza się, jakby płynął – leniwie, nonszalancko. Kiedy [[Ewa]] wchodziła do sali, świadomie kradła uwagę wszystkich.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Bardzo szybko się w niej zakochałem. Kiedyś czytałem o zjawisku, które nazywa się L’appel du Vide. Wołanie otchłani. Byliśmy na tarasie widokowym w Heaven 23. Niebo było różowe, aperol odpowiednio schłodzony, u naszych stóp całe miasto, a ja nagle cofnąłem się od krawędzi, bo pomyślałem, że chętnie wspiąłbym się na barierkę i skoczył.
Gdybym miał do czegoś porównać [[pierwsze spotkanie]] z Ewą, to właśnie do tego. Od początku czułem, że to nie mogło się dobrze skończyć.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Wczoraj weszliśmy w osiedle ciasno stłoczonych wieżowców. Na opuszczonej wyspie ciemność jest jakby głębsza. No i ten deszcz. Zagłusza większość dźwięków.
Szkoda mi baterii w latarce, więc piszę już tylko w dzień, kiedy nie ma przy mnie W.
To Ewa powiedziała mi o Hashimie. Chciała ją wykorzystać jako miejsce akcji do nowej powieści graficznej. Nie wystarczyły jej zdjęcia, musiała poczuć atmosferę tego miejsca. [[Doświadczyć pustki]] na wyspie, która przez jakiś czas była najgęściej zaludnionym miejscem na ziemi. Dostać się do jej serca, do kopalni z tunelami rozciągniętymi aż po same [[dno]].]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Przeczytaj kolejną stronę.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Kiedy powiedziała, że to koniec, wróciłem do mieszkania i bez przerwy słuchałem Schönberga. Tylko tych najciemniejszych, najbardziej spychających w rozpacz fragmentów. Nie potrzebowałem żadnych słów. Nie chciałem jasnych partii. Sprowadzałem //Noc przemienienia //do zwykłej nocy, a ukochaną do zwykłej kurwy.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)[Jestem pewien, że wczoraj ją zobaczyłem. Machała do mnie z balkonu jednego z budynków. Miała na sobie czerwoną sukienkę, którą nałożyła na moje urodziny.
Szkoda tylko, że nie ubrała jej dla mnie. Po czasie dowiedziałem się, że zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Poznaliśmy się zeszłej jesieni, w przeszklonej recepcji prywatnego ośrodka terapii uzależnień, w którym wtedy pracowałem. Ewa od razu mi się spodobała, miała w swojej urodzie coś delikatnego, jakby elfiego. Tamtego dnia nie byłem szczególnie profesjonalny, a ona zbyt miła. Nie potrafiła usiedzieć w poczekalni i kłóciła się z personelem. Martwiła się o brata, ale nie została dopuszczona do odwiedzin, bo przyszła w godzinach jego terapii.
Załatwiłem jej to spotkanie. I kolejne.
Jej młodszy brat ciężko znosił odwyk. Kiedy poprosiła, postarałem się, żeby dostał wypis.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)[Nie minął nawet tydzień, a Wiktor już chciał wracać. Nie mogłem na to pozwolić.
Zorientował, że zniszczyłem kartę w jego smartfonie. Pierwszy raz ostro się pokłóciliśmy. Teraz uważniej mi się przygląda. W nocy, kiedy myślał, że śpię, grzebał w moim plecaku.
Przewidziałem, że spróbuje ukraść mi telefon, więc zostawiłem mu prezent. Jego ulubiony: gorzki syrop, co słodko kopie. Metadon.
Potrzebowałem więcej czasu, żeby znaleźć Ewę. Na szczęście miałem przeczucie, dokąd mnie prowadziła.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[Reszta stron została wyrwana.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Strona startowa<-Zamknij dziennik.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[[Znajdź Ewę.]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Muszę się stąd wydostać. Podchodzę do leżącego mężczyzny, ale nie patrzę na jego twarz. Nie chcę. Najgorsze jest to, że wydaje mi się, że już go gdzieś widziałem. Myślę, że go znam. Ma na sobie ciemnozieloną kurtkę z mnóstwem kieszeni, czarne spodnie i adidasy.
[[Nie czuję się komfortowo.]] Chcę to zrobić szybko. Znaleźć telefon i wezwać pomoc. Przeszukuję dokładnie jego ubrania. Żadnej komórki. W kieszeni na piersi ma schowany notes. Jestem zdesperowany. Zabieram go ze sobą.
Wiatr jest przeszywający. Podchodzę do betonowego brzegu i wychylam się poza krawędź. Nie pomyliłem się, naprawdę jestem nad morzem. Nie widzę żadnej łodzi. Są tylko niespokojne fale, daleko w dole. Nie wiem, gdzie jestem, ale wiem, że upadek z tej wysokości mógłby mnie zabić.]
(font: "Courier New")[Młoda kobieta w sukience do kolan mija mnie i otwiera na oścież drzwi balkonowe. Jest boso. Jak zawsze. Nie związała włosów i nuci pod nosem. Do pokoju napływa zapach deszczu.
Proszę, żeby opowiedziała mi, jak wygląda kwiat wiśni. Ten znak był w książce, którą pani czytała nam na zajęciach. Powiedziała też, że tutaj nie ma takich drzew.
Kobieta podchodzi do biurka i otwiera dolną szufladę. Wyciąga zestaw papierów do origami. To blok kwadratowych arkuszy z cienkiej, delikatnej bibuły. Niektóre z nich opalizują na złoto, jeśli uniesie się je do [światła]<c1|.] (font: "Courier New")+(text-colour:red)+(click: ?c1)[Te najłatwiej zniszczyć.] (font: "Courier New")[Papeteria nie pochodzi z wyspy i nie wolno mi jej ruszać bez pozwolenia.
Szelest papieru miesza się z szumem deszczu. Kobieta wybiera ze stosu bladoróżowy arkusz i składa go na pół, a potem znowu, tym razem wzdłuż krótszej krawędzi. Pracuje szybko, bez wahania. Ma zniszczone od pracy dłonie, ale pod jej palcami wszystko kwitnie, nawet papier.
Prosi, żebym podał jej nożyczki, a potem przycina papier, zaokrąglając krawędzie. Czekam, aż poda mi papierowy kwiat, ale ona daje mi coś lepszego. Mówi, żebym wyobraził sobie drzewa, które rozsypują się pod wpływem wiatru. Kaskady różowych i białych płatków na ulicach. Ich pokruszone fragmenty na ciastkach w drogich cukierniach.
Popadam w słodkie odrętwienie. Nie chcę zostać tu sam. Nie chcę wybudzić się z tego snu.]
(font: "Courier New")[[Przebudzenie]]
(font: "Courier New")[[Strona startowa]]
<audio
src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_ead7fcf735da41a986e2312a6eefd6af.mp3" audio autoplay loop>
(font: "Courier New")+(text-colour:red) [Jestem wyczerpany. Syrop jest gorzki, ale kojarzy mi się z uczuciem spokoju. Moje ciało stopniowo się rozluźnia. Przymykam oczy, wskakuję w ciemność. W [[sen]].]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Sprawdziłem. Między E. i W. jest rok różnicy. Według japońskiego kalendarza urodziła się w roku węża. To najbardziej tajemniczy znak ze wszystkich. To do niej pasuje.]
(align:"=><=")[<img src="https://static.wixstatic.com/media/ff018c_65132f314b804b7299ca785136320373~mv2.jpg " width="600" height="800">]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Odwracam się, żeby sprawdzić, czy facet wciąż leży w tym samym miejscu. Nigdzie nie poszedł. Nie żyje. Ktoś go zabił. Mogę być tu sam z mordercą.
Czuję przypływ adrenaliny. Potrzebuję schronienia. Pierwszy raz naprawdę się rozglądam. Jak okiem sięgnąć, jest tylko beton. Wszystko zlewa się w szarość – zniszczone budynki, wybite okna i poskręcany metal. Patrzę na [[miasto]], a raczej na to, co z niego zostało.]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Idę powoli w stronę ruin. Droga niemal nieprzerwanie opada w dół. Muszę uważnie stawiać kroki, bo na betonowej ścieżce pełno jest gruzu i rozbitego szkła. To miejsce wygląda na opuszczone od lat. Widzę odsłonięte fundamenty budynków, dziury ziejące w miejscach okien i drzwi, piętrzące się stosy połamanych desek.
Coś jest nie tak z tym miejscem. Wszystko wydaje się nieruchome. Martwe.
Wiatr znowu się zrywa. Przechodzi mnie dreszcz.
[[Idę dalej.]]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Robi się coraz zimniej. Słońce zachodzi, pogrążając wszystko w pomarańczowym świetle. Nie wiem, co robić ani którą drogę wybrać.
Czuję narastające zmęczenie. Wchodzę po stromych schodach, które prowadzą do kolejnych zabudowań. Wokół mnie wznoszą się upiorne bloki mieszkalne. Wyglądają na niebezpieczne. Jest tu ciemno i ciasno. Ścieżki są wąskie, wiele z nich okazuje się ślepymi uliczkami.
Szukam schronienia [[w labiryncie]] mieszkań.]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Wchodzę do pierwszego bloku. Mury częściowo chronią mnie przed zimnem, chociaż wiatr wciska się do środka przed wybite szyby.
Idę, podpierając się ściany. Powoli posuwam się naprzód. Spróchniałe deski trzeszczą mi pod butami. Korytarz jest ciasny. Śmierdzi starością, zgnilizną i czymś jeszcze – znam ten zapach, ale nie mogę przypomnieć sobie jego nazwy. Wkurwia mnie to.
Chcę odzyskać moje imię. Tożsamość. Chcę wiedzieć, dlaczego tu jestem i czyja to wina.
Wzdrygam się, bo czuję, że ktoś mi się przygląda. Wrażenie jest tak silne, jakby ktoś dotykał mojego karku. Wyobrażam sobie twarz mordercy.
Zatrzymuję się i odwracam, ale nikogo tam nie ma.
Przez chwilę tkwię bez ruchu. Patrzę ku wylotowi korytarza. Dochodzi stamtąd dziwny dźwięk. Skrzypienie. Szuranie.
Podchodzę bliżej.
To tylko wiatr porusza naderwaną tapetą ścienną.
Jest coś jeszcze. Jednostajny, przyjemnie drażniący szum.
Deszcz. Znowu pada. To wszystko musiało być tylko grą wyobraźni. Potrzebuję odpocząć.
Zatrzymuję się przed porysowanymi drzwiami. Wchodzę do środka.
Jestem w niewielkim pokoju opróżnionym z mebli. Siadam przy oknie. Wyjmuję notes i zaczynam czytać. To [[Dziennik<-dziennik]].]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[Leżę skulony w pozycji embrionalnej. Jestem spocony jak świnia. Dreszcze ustały. Nie umarłem, chyba.
Moje serce wciąż kołacze, ale wolniej. Muszę się skoncentrować. Dlatego liczę każdy wdech.
Jeden. Leżę na otwartej przestrzeni.
Dwa. Mimo to czuję się klaustrofobicznie.
Trzy. Jest strasznie ciemno, muszę być daleko od miasta.
Cztery, pięć. Nie mogę przypomnieć sobie nazwy miasta, w którym ostatnio byłem. Nie pamiętam ostatnich dni.
Sześć, siedem, osiem. Koło mnie leży zmasakrowany człowiek.
Dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwa… Przykładam ręce do ust, ale mam na nich jego krew.
Wiedziałem, że jak zwymiotuję, to wcale nie poczuję się [[lepiej.]]]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Zszedłem do szybu kopalni, płacząc. Tak, jak myślałem, ukrył tu nasze plecaki.
Przypomniałem sobie.
Już wiem, że to się stało, kiedy [[chciałem uciec.]]
Jan uderzył mnie w brzuch. Potem w głowę. Bałem się, że mnie zabije.
Usiadł na mnie i zacisnął mi dłonie na szyi. Ciężko dyszał. Mówił coś o mojej siostrze. Miał obsesję. Nie pamiętam. Nie. Nie chcę tego pamiętać.
Desperacko potrzebowałem tlenu.
Wymacałem cegłę, wystarczająco dużą, żeby ciążyła mi w dłoni. Miałem tylko jedną szansę. Nie planowałem go zabić.
Odpływałem. Zawężał mi się obraz. Uniosłem cegłę. Pod wpływem adrenaliny miałem więcej siły niż normalnie. Po prostu tkanki jego twarzy pozostały tak samo miękkie, jak były.]
(font: "Courier New")+(text-colour:navy)
[Tęskniłem za Ewą. Tak naprawdę nie wyobrażałem sobie bez niej życia.
Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby do mnie wróciła. Chciałem jej wybaczyć. Zaplanowałem tę wycieczkę specjalnie dla niej. Nalegałem. W końcu zgodziła się pojechać, pod warunkiem, że będzie nam towarzyszył Wiktor. Jakoś to przebolałem. Chciałem tylko, żeby do mnie wróciła.
Dzień przed wyjazdem stwierdziła, że nigdy nie mogłaby być z kimś takim ja. Nie była dziewczyną, którą można było sobie kupić. Nie byłem jej wart.
Powiedziałem jej, co o niej myślę, a Ewa zaniosła się dzikim, triumfalnym śmiechem. I wtedy ją zabiłem.]
(font: "Courier New")+(text-colour:black)[[Strona startowa<- Koniec.]]
<audio src="https://static.wixstatic.com/mp3/ff018c_8f5ec952b4d847c78d51a46faabfcd69.mp3"audio autoplay loop>
(font: "Courier New")+(text-colour:red)
[Wróciłem na górę. Tuż przy wejściu znalazłem jakiś błyszczący przedmiot. Wcześniej nawet go nie zauważyłem.]
(set:$przedmiot to (either: "nóż", "skalpel", "pistolet", "metalowy pilnik")) (font: "Courier New")+(text-colour:red)[To był $przedmiot.]
(font: "Courier New")+(text-colour:red)[Schyliłem się, żeby schować go do kieszeni i dostrzegłem coś jeszcze. [[Kilka zmiętych kartek.]] Papier wyglądał znajomo.
Bałem się to czytać, ale wiedziałem, że to zrobię. Tak naprawdę nie miałem wyboru.]