Wywiad Noah Waldrip Fruin ze Stuartem Moulthropem

INSTRUMENT TEKSTOWY POWINIEN ANGAŻOWAĆ CZYTELNIKA

Z tego, co powiedziałeś o gitarze można przyjąć, że instrument jest narzędziem.

W takim ujęciu ludzie mogliby robić wiele rzeczy z instrumentami, skoro tylko zaczęliby ich używać.

I to jest zdecydowanie przyzwoity cel. Jeśli zdołamy zaprojektować rzeczy, które ludzie na co dzień będą wykorzystywali jako coś przydatnego, czy też nawet śmiesznego, czy cokolwiek w tym rodzaju, to myślę, że wtedy coś zacznie się zmieniać. Być może wówczas będziemy mogli zaliczyć się do tej samej grupy co producenci gier.

Zatem w jaki sposób "Pax" funkcjonuje jako narzędzie?

Być może pomaga nam używać innych narzędzi albo interfejsów. Jeżeli chodzi o interfejs, zainteresowałem się ostatnio niebinarnymi strukturami kontrolnymi, czymś, co obaj z Michaelem Joyce'em wzięliśmy od Petera Bogha Andersona. W latach osiemdziesiątych próbował on sabotować zasady tworzenia przyjaznych dla użytkownika interface'ów firmy Apple, tworząc przyciski z niebinarnymi funkcjami. Były to przyciski, które musiałeś pieścić, pocierać i drapać - rezultaty, które otrzymywałeś miały zależeć od sposobu, w jaki obchodziłeś się z interaktywnym urządzeniem.

Największą radość w swojej obecnej pracy czerpię z mechanizmu bliskiego sąsiedztwa. Tworzę takie punkty na ekranie, które reagują na bliskość kursora. Są też punkty kliknięcia. Możesz zbliżać się do nich kursorem, kliknąć, by spowodować działanie. Już sam proces zbliżania się do "duszka" zmienia go. W kolejnych projektach zamierzam usunąć klik i popracować nad gramatyką zbliżania.

Ale "Pax" jest czymś więcej niż interfejsowymi sztuczkami…

Zacząłem o nim myśleć podczas czterech i pół godziny, które spędziłem w punkcie odpraw na lotnisku w Dallas. Zasadniczo większość czasu stojąc w deszczu, ponieważ terminal został zamknięty ze względów "bezpieczeństwa", które nigdy nie zostały bliżej określone. Być może ktoś ominął punkt kontrolny, być może ktoś groził przez telefon. Widziałem strażnika idącego wzdłuż linii koszy na śmieci, sprawdzającego każdy z nich końcem swojego M-16.

Nigdy nie poznaliśmy powodu. Słyszeliśmy zwyczajową formułkę, "Komunikat zostanie podany w holu głównym. Proszę opuścić to miejsce", zaś w holu "Wszystkie osoby proszone są o opuszczenie tego miejsca i wyjście na zewnątrz". Staliśmy więc w deszczu, z twarzami w kierunku tych bardzo młodych żołnierzy, którzy w gruncie rzeczy nie byli wobec nas nieprzyjaźni. Chociaż trudno myśleć o ludziach, którzy trzymają w ręku karabin maszynowy, jak o zwykłych obywatelach.

W końcu wystarczająco wielu z nas miało już tego dość. Podeszliśmy więc do żołnierzy i powiedzieliśmy: "Co byście zrobili, gdyby trzydziestu z nas zdecydowało, że chce wejść na halę?". Oni popatrzyli na siebie i powiedzieli, "Możecie pójść i porozmawiać z naszym dowódcą.".

Nie było o tym wydarzeniu żadnej wzmianki w prasie - stało się to niezrelacjonowanym faktem. Zamknięte terminale i setki ludzi uczących się myśleć w nowy sposób.

To ćwiczenie.

Tak, to ćwiczenie. Miałem to doświadczenie istnienia w tłumie. Odnajdowania się w nim, zdobywania wiedzy o tym, kogo chcesz słuchać i do kogo chcesz mówić. Odbierania języka ciała. I tak dalej. To nic innego jak zespół instynktownych programów, które uruchamiają się i przejmują kontrolę. Wiesz kto jest godny zaufania, a kto będzie panikował i sprawiał kłopoty.

Więc to, do czego wracasz, to pisanie o zdarzeniach. Coś takiego nie jest napędzane przez fabułę.

Myślę, że masz rację. To odpowiedź na wcześniejsze pytanie. Mniej angażuję się w tworzenie wielkiej architektury drukowanej prozy, choć wciąż ją cenię i szanuję. Czy nawet w architekturę języka kina, a przynajmniej w niektóre jego formy. Bardziej interesuje mnie zdarzenie, chociaż to nie jest jedyna ścieżka, którą można by podążyć. Ale w naszej rozmowie jest już wystarczająco dużo wątków.