Dyskretny
urok
hipertekstualizmu
Rozmawiają Mariusz
Pisarski i Andrzej R.
Mochola
K
Ł O P O T Y M I L O S E V I C I A, C Z Y
L I J A K
TO S I Ę R O B I
N A B A Ł
K A N A C H 01
Andrzej R. Mochola: W
tym kontekście intrygujący jest przykład Jugosławii. W mojej korespondencji
z Petarem Bunjakiem,
profesorem katedry języka i literatury polskiej Uniwersytetu w Belgradzie,
pojawił się bardzo ważny w moim przekonaniu wątek ucieczki w stronę
mediów elektronicznych. Otóż wielu naukowców jugosłowiańskich, którym
na mocy nałożonego zewnętrznie w latach dziewięćdziesiątych poprzedniego
stulecia embargo uniemożliwiono rzeczową dyskusję, publikację własnych
prac, ba! najzwyczajniej zamknięto im usta, zwróciło się właśnie
w stronę internetu, jako jedynego jak się okazało demokratycznego
medium na świecie, które nie uznaje pojęcia odpowiedzialności zbiorowej.
Tam właśnie, mistrzowie i uczniowie, zaczęli mówić własnym językiem;
to w Serbii i Czarnogórze powstają dziś projekty kulturalno-oświatowe,
naukowo-artystyczne, takie jak znany Projekat
Rastko, którego wartość naukowa, by wymienić choćby tylko tę
jedną, jest przecież ogromna. Czy dzieje się tak dlatego, że w tej
właśnie kulturze pojawił się ktoś taki jak Milorad Pavić? Osobiście
śmiem wątpić.
Ciekawym zbiegiem okoliczności(?) jest to, że jednym z polskich
projektów, które chciałbym tu wymienić jest właśnie gdański projekt
ProjektOR,
poświęcony szeroko rozumianej kulturze Jugosławii, również w szerokim
kontekście bałkańskim. Wspomnę także innowacyjnym, choć wciąż jeszcze
znajdującym się w trakcie realizacji projekcie krakowskim, poświęconym
reinterpretacji kultury w państwach postjugosłowiańskich po 1995
r. Istotą projektu jest nie tylko opis szeregu różnorodnych zjawisk
metodą naukową, lecz także ukazanie w jednym miejscu i czasie kompletu
materiałów, które stanowią podstawę tych, czy innych zaprezentowanych
wniosków. Nadmienię, iż w polu zainteresowania badaczy znalazły
się takie różnorodne elementy jak dzieła literackie, publicystyka,
wystąpienia polityków, grafitti, plakaty i in. Wydaje się,
iż ten właśnie projekt ma szansę stać się jedną z pierwszych realizacji
postulatu nowego naukowego języka opisu kultury.
Mariusz Pisarski:
A zatem na razie mamy do czynienia z dwoma
obszarami, w których hipertekstualizm rozwija się bez przeszkód:
oparta na doświadczeniach bałkańskich (gdzie zwrot ku hipertekstowi
był koniecznością) hipertekstowa organizacja i wymiana wiedzy, oraz
obserwowany w internecie, choć oparty bardziej na sztukach plastycznych
niż na tekście, zbiorowy performance. Aby trzymać się przykładów,
jako przejaw tego drugiego wymienić należy coraz bardziej prężny
polski net-art. Ostatnio naprawdę z zachwytem zanurzałem się w kolejne
podstrony Belle, na przykład
w dział "Aktualności" - zbiór pure nonsensowych newsów
ze świata, które podsyłać może każdy kto mniej więcej, jak się domyślam,
trzyma wyznaczony poziom humoru i zgrywy, podobnie rzecz się ze
znalezioną gdzieś obok zabawą w wymyślanie i wyjaśnianie dowcipnych
neologizmów - każdy może się do tego przyłączyć, a efektem jest
pokaźny zbiór spontanicznej ultra-krótkiej poezji. Co do pierwszego
z tych dwóch obszarów, przyznam, iż jest on dalszy memu sercu niż
ów artystyczny wygłup. Dlaczego?
Andrzej R. Mochola:
Właściwie najprościej rzecz można ująć w ten sposób: Przede wszystkim
wchodzimy w zakres gustu, o gustach zaś się nie dyskutuje. Jednak
poważnie podchodząc do rzeczy, w moim przekonaniu język nauki, czy
też raczej dyskurs wymiany wiedzy, nawet ten, który obserwujemy
w tych zaledwie kilku wskazanych przykładach realizacji w sieci,
zawsze pozostaje językiem nauki, dyskursem wymiany wiedzy. To jest
normalne. Nie da się zastosować języków artystycznych (języków,
nie języka!) jako podmianę dyskursu naukowego. Inna jest ich rola
i inną funkcję pełnią one w ogólnym systemie językowym.
Nie zapominajmy także o tym, że inną grupę odbiorców stanowią odbiorcy
net-artu, inną serwisów wymiany wiedzy. To przecież oczywiste. Inne
są ich oczekiwania wobec każdego z dwóch wspomnianych typów projektów.
Jeszcze inną rzeczą jest atrakcyjność czytelnicza projektów naukowych,
tu rzeczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia. Pamiętajmy jednak,
iż nauka w sieci jest w polskiej sytuacji wciąż jeszcze w okresie
przejściowym, okresie prób i błędów, poznawania nowych możliwości
przekazu, budowania świadomości struktury, by posłużyć się Pana
stwierdzeniem. I jeszcze jedna uwaga. Starajmy się unikać nazbyt
prostych uogólnień. Doświadczenia bałkańskie, dokładniej jugosłowiańskie
stały się w ostatecznym rozliczeniu bodźcem, nie przymusem. Tak,
była to swego rodzaju konieczność, ale z tej konieczności wynikło
coś innego, a mianowicie inicjatywa, dążenie, cel. Nie sądzę, by
ktokolwiek ze znanych mi naukowców jugosłowiańskich, czy wspomniany
Petar Bunjak, Branislava Stojanović ze swoim znakomitym serwisem,
poświęconym życiu i twórczości Brunona Schulza, i inni traktują
swoją sieciową aktywność jako przymus, banicję, przekleństwo. Nie
mierzmy wszystkiego i wszystkich jedną miarką. Wszystko się nieustannie
rozwija, zmienia. Bądźmy bardziej plastyczni w widzeniu otaczającego
nas świata. Coś, co było wczoraj może nie być już tym samym dziś.
|
|