"Człowiek Sukcesu"
Już za chwilę wcielisz się w rolę typowego studenta, którego życie okupione jest ciągłymi wyborami dotyczącymi swojej przyszłości... Tylko od ciebie zależy, jaką decyzję podejmiesz. Pragniesz zostać wzorowym studentem, czy raczej wolisz spać do południa, a obiad w postaci gruzu zapijasz piwem?
[[START]]PONIEDZIAŁEK
Poniedziałkowy poranek, przez sen dobiega mnie dźwięk budzika... Leniwie otwieram oko... 7:00 rano, mam jeszcze 5 minut. Wciskam drzemkę, przewracam się na drugi bok i ponownie zapadam w sen... Resztki świadomości sprawiają, że przerażony nagle otwieram oczy i sprawdzam ponownie godzinę. 7:40, no pięknie. Trzeba było zasnąć wczoraj o normalnej porze, a teraz nie wiadomo, czy się zbierać, czy odpuścić. Po chwili zastanowienia podejmuję decyzję:
[[Trudno. Idę na zajęcia - jak szybko się ogarnę, to może mi się uda, najwyżej ładnie przeproszę za spóźnienie.->na czas]]
[[Nie pierwszy i nie ostatni raz... zbieram się w normalnym tempie, w efekcie przychodzę na zajęcia spóźniony 20 minut.->spóźnienie]]
[[Teraz to już się nie opłaca zbierać. Zostanę w domu, skończę sezon Wiedźmina. W sumie nie mam już nieobecności, ale napisze do kumpla żeby mnie wpisał na listę. Już mi lepiej ;)->zostaję]]Udało się, zdążyłem. Już po 5 minutach nie wiem, o czym ten facet mówi… Standard. Eh, trzeba to ogarnąć przed sesja. Wyciągam telefon i gram. Nagle słyszę „Nikt? To może pan w czerwonym swetrze?” Kurwa! Trzeba było się wmieszać w tłum i ubrać jak reszta, na szaro.
[[No trudno, mus to mus. Niepewnie wstaję i idę w kierunku katedry z nadzieją, że ktoś mi coś podpowie.->przy tablicy]]
[[Próbuje sie wymigać i tłumaczę, że jeszcze nie opanowałem tego materiału i chcę się lepiej przygotować na następne zajęcia. Z poczuciem triumfu, ale i w ogromnym stresie wytrzymuję do końca zajęć. Facet jeszcze coś ogłaszał wszystkim po zajęciach, ale nie słyszałem i z prędkością światła wróciłem do domu dokończyć Wiedźmina.->zostaję]]Bywały gorsze spóźnienia. Wchodzę na pewniaka, ładnie przepraszam Pana Profesora za spóźnienie i siadam w pierwszej ławce sprawiając wrażenie bardzo zaangażowanego. Po chwili słyszę „Nie ma chętnych? To może spóźnialski przyjdzie do tablicy…”
[[No trudno, mus to mus. Niepewnie wstaję i idę w kierunku katedry z nadzieją, że ktoś mi coś podpowie.->przy tablicy]]
[[Próbuje sie wymigać i tłumaczę, że jeszcze nie opanowałem tego materiału i chcę się lepiej przygotować na następne zajęcia. Z poczuciem triumfu, ale i w ogromnym stresie wytrzymuję do końca zajęć. Facet jeszcze coś ogłaszał wszystkim po zajęciach, ale nie słyszałem i z prędkością światła wróciłem do domu dokończyć Wiedźmina.->zostaję]]5 godzin później skończyłem sezon i nie wiem, co teraz zrobić ze swoim życiem. Odgrzewając wczorajsze frytki z maka dostaję od kumpla wiadomość o treści "Ej stary, po zajęciach typ mówił, że wszyscy, którzy przekroczyli limit nieobecności mają się zgłosić na dyżur we wtorek, więc Ciebie to chyba też dotyczy XD"
Niedobrze, niedobrze... tym razem muszę się przyłożyć. Za każdym razem obiecuję sobie, że w przyszłym roku się ogarnę, a potem zawsze to samo. Nawet gorzej. Nastawiam 10 budzików na jutro i zjadam moje frytki, które wyglądają tak smutno jak ja.
W tak depresyjnym nastroju nie potrafię się uczyć, odpalam więc na pocieszenie śmieszne kotki na jutubie. Śmieszne kotki zamieniają sie w krzyczące kozy, te zaś w szympansy palące papierosy. Humor nieco mi się poprawił, ale godzina 22:00 trochę pokrzyżowała moje plany dotyczące nauki.
[[Postanowiłem jednak spróbować coś ogarnąć...->WTOREK]]
Stoję przy tablicy, niczym skazaniec oczekujący na ścięcie głowy. Boję się. Serce bije mi jak oszalałe. Ale wstyd. Nic nie rozumiem, nie wiem co mam zrobić, całe życie przelatuje mi przed oczami. Odwracam się, szukam ratunku w oczach innych studentów, ale każdy wygląda tak mądrze, jak ja. No chuj, trzeba przeżyć, na szczęście to jeszcze nie sesja.
Nie umiem odpowiedzieć na żadne pytanie. Facet już wie, że nic mądrego ze mnie nie wyciągnie, macha więc ręką i radzi groźnie, tonem nie znoszącym sprzeciwu, że jeśli chcę skończyć te studia, muszę przyjść jutro na konsultacje.
[[Oddycham z ulgą, modląc się żebym wstał na pierwszy budzik. Żadnych drzemek. Żadnego Wiedźmina po nocach.->WTOREK]]
Wtorek, godzina 8:00 rano.
Dwie godziny do konsultacji. Wstałem na czas tylko dlatego, że przez pół nocy nie zmrużyłem oka ze stresu. Drugą połowę przeznaczyłem na błaganie znajomych o notatki. Nikt nic nie miał, to zrobiłem notatki sam. To znaczy tak jakby sam, samodzielnie przekleiłem wszystkie ważne informacje z Wikipedii do dokumentu w wordzie. Jak będzie sesja to wyślę ludziom z roku, niech znają łaskę kujona.
Wtorek, godzina 8:30.
Chciałem zjeść na śniadanie resztę frytek, ale po wczorajszym podgrzaniu zamieniły sie w kamień i nadają się tylko do wbijania gwoździ. Na szczęście znalazłem trochę makaronu i parówki, które po dokładnym opłukaniu w wodzie przybrały trochę lepszy kolor. To białe zdrapałem nożem. Trochę keczupu... spaghetti bolonieze jak malowane.
Wtorek, godzina 9:00.
Jeszcze tylko muszę ubrać coś ładnego i wyruszam na podbój naukowego świata. Czuję się świetnie, przepełnia mnie niezwykła pewność siebie. Podobno autosugestia to bardzo ważny element życia Człowieka Sukcesu, jakim stałem się dzisiejszej nocy.
Wtorek, godzina 9:30.
Jadę autobusem, godzina "0" coraz bliżej. Zaczynam żałować swojego śniadania, a widok wielu innych Ludzi Sukcesu napawa mnie niepokojem. Ale przecież stres może być motywujący, wmawiam sobie.
Dobra, jestem na miejscu. [[Pora wejść w paszczę lwa.->KONSULTACJE]]Wchodzę przygotowany, jak nigdy. Wszystkie mądre słowa wykute na blachę. Typ już czeka. Dopada mnie natłok irracjonalnych myśli typu "Kurwa, czy on ma tylko jedną koszulę?" Na pytania odpowiadam bez problemu, dowodząc swojej pozycji Człowieka Sukcesu. Czuję, że doktorat mam już w zasięgu ręki, po czym słyszę „Może być. Dostatecznie. Do zobaczenia jutro na egzaminie”. No i chuj. Całą noc siedziałem i „dostatecznie”? Trudno. Czym ja się przejmuje. Nie będę jak te lamusy, co się żyłują o każdy punkt. Swój honor mam. Byle 3. Zawsze to lepiej, niż 2.
Dzwoni telefon. Kumpel pyta, jak poszło. Odpowiadam, że z głowy, ziomek gratuluje i mówi, że idziemy z tej okazji na małe piwko.
[[Ja już znam to jego „małe piwko”. Zostaję w domu.->dom]]
[[Jutro egzamin, ale muszę się zrelaksować. Dwa piwa i basta.->melanż]]O! 4 sezon Rickiego i Mortiego! Dobra, 2 odcinki. No... maksymalnie 3. Przecież muszę chwilę odpocząć. No i może jeszcze mała drzemka. Wczorajsza noc nieprzespana, od rana na nogach. Należy mi się. Wypoczęty i zrelaksowany zdecydowanie lepiej sobie poradzę. I coś od tego życia mi się należy.
Oglądam cały sezon. Później wracam jeszcze do pierwszego. 4:15. Kurwa. Kiedy? No trudno. Już się nie kładę. Kawka i coś poczytam. Może. Zasypiam. Budzę się o 7:40.
[[Pierdolę. Nie mam siły, na wakacje i tak nie jadę. Będzie wrzesień. W sumie to fajnie będzie się wyrwać z domu wcześniej i zrobić wycieczkę do Krakowa. Dobra, przekonałem się.->wrzesień]]
[[Do startu... Gotowi...Zapierdalam!->egzamin]]Zawsze to samo. Jedno piwko. Drugie piwko. Piąte piwko. Nie wiadomo kiedy, już trzecią banię piję. Gdzie są moje klucze? Trudno, najwyżej przekimam na ławce. Próbuję ogarnąć Jak dojadę, może trafię na jakiś autobus. Dobra, coś jedzie za 20 minut. Znalazłem klucze. Najebany, ale poziom trzymam, grzecznie do domku, klasa. Kurwa, już po 2:00, zanim dojdę na chatę będzie 3:00. No nieważne, damy radę. Wsiadam w autobus. Siadam na końcu, jest wtorek to wszędzie pusto, rozsiadam się wygodnie na potrójnym siedzeniu na końcu. Cudownie ciepło, przyjemnie buja... Człowiek Sukcesu postanowił mnie opuścić wraz z zamknięciem oczu. Budzę się 3 godziny później na pętli.
[[Chyba, a raczej na pewno jestem jeszcze najebany. Baterii w telefonie 5%, śmierdzę jak stary żul. Jedyne, o czym marzę to prysznic i łóżko. Jebać ten egzamin, wracam na chatę. Wrzesień to też opcja, później to ogarnę.->wrzesień]]
[[Szybko analizuję swoję sytuację na tyle, na ile pozwala mi mój jeszcze pijany umysł. Ubrany jestem zacnie, notatki gdzieś w kieszeni. Nic nie zgubiłem, na egzamin zdążę na lajcie, będę nawet wcześniej. Kupuję w Żabce energetyka i jadę wygrać tę wojnę. Człowiek Sukcesu nadchodzi.->egzamin]]Zgodnie z przewidywaniami jestem pierwszy. Przydałoby się poczytać notatki, ale nie mam siły tego powtarzać. W sumie coś pamiętam, jak nie to ściągnę. Napiję się kawy z automatu, na kolejnego energetyka nie mam już kasy. Ale syf.
No dobra, godzina, a później myk do domu i spać. Chyba mam jeszcze Złotego Kurczaka w kuchni na wieczór. Może nie jest to posiłek godny Człowieka Sukcesu, ale jest idealny na kaca.
No i kurwa wychodzi jak zwykle, przez ten pieprzony automat wchodzę do sali ostatni. Co prawda trafia mi się miejsce pod ścianą, ale w pierwszej ławce. Miałem szansę na drugą, ale ten rudy kujon mnie podsiadł. Dobra, z taką ilością kofeiny w żyłach na pewno to ogarnę. Dostaję swoją kartkę i zaczynam czytać...
Co to za pytania? Nic nie wiem. Dlaczego wszyscy coś piszą?! Pora na jakieś koło ratunkowe... Dobra, zerknę na te notatki. Powoli sięgam do kieszeni... Kurwa! W kieszeni tylko stara chusteczka i klucze... gdzie są te kartki?
[[Dobra, nic nie ogarniam, oddaję pustą kartkę.->wrzesień]]
[[Nic nie ogarniam, ale Człowiek Sukcesu się nie poddaje. Ryzykuję i powoli odwracam się do Rudego, on zawsze wszystko zdaje.->rudy]]Dobra, koniec tej pieprzonej Odysei. Człowiek Sukcesu też potrzebuje czasem relaksu. Dobywam z kuchni zestaw na kaca w postaci złotego nektaru w liczbie sztuk dwóch - jeden o nazwie Tatra Mocne prosto z lodówki, a drugi Kurczak Złoty prosto z saszetki. Teraz tylko szybki prysznic, mięciutkie łóżko i porządny sen.
W sumie nawet nie jest mi smutno. Przynajmniej mam dużo czasu, żeby się nauczyć na wrzesień na 5. Przyjadę parę dni wcześniej do Krakowa i ustawię się z kimś na małe piwko...
GAME OVERZaczynam się pocić. Ta mała blondyna pisze jak nawiedzona, a na zajęciach nawet się nie odezwie. Łysego pytałem o notatki i nic kurwa. Za mną ten rudy. Głupi kmiot z niego jest, ale we wrześniu to się z nim jeszcze nie widziałem. Zaryzykować, odwrócić się do rudego i zapytać?
Muszę być jak ninja. Bezszelestnie, szybko i zdecydowanie. Typ siedzi przy biurku i chyba coś czyta. To jest moja szansa.
Jest! Nawiązaliśmy kontakt. „Pierwsze! Co w pierwszym?” Głuchy jest czy co? „No w pierwszym!”
Wtedy usłyszałem „Pana z pierwszej ławki zapraszam z karteczką do mnie”. Udaję, że nie wiem, o kogo chodzi. Patrzę jak debil na inne pierwsze ławki, ale tamci piszą z nosami w kartkach. Chyba pora na kapitulację, ale dam jeszcze facetowi szansę. "Ja?" pytam zdziwiony. "Tak, pan. Za to konsultowanie zapraszam we wrześniu. I Pana z drugiej ławki też."
No ja pierdole, jeszcze Rudy ma przeze mnie przejebane. Ale niech się sam tłumaczy, mógł się nie odzywać. Za dużo mam tego stresu w tym tygodniu, a to dopiero środa.
Rudy próbuje coś protestować, ale to na nic. Gość widocznie musi kogoś usadzić, padło na nas. Niesprawiedliwie, bo się w sumie uczyłem, ale tak już jest. [[Unikając Rudego szybko udaję się do domu.->wrzesień z rudym]]Dobra, koniec tej pieprzonej Odysei. Człowiek Sukcesu też potrzebuje czasem relaksu. Dobywam z kuchni zestaw na kaca w postaci złotego nektaru w liczbie sztuk dwóch - jeden o nazwie Tatra Mocne prosto z lodówki, a drugi Kurczak Złoty prosto z saszetki. Teraz tylko szybki prysznic, mięciutkie łóżko i porządny sen.
W sumie nawet nie jest mi smutno. Przynajmniej mam dużo czasu, żeby się nauczyć na wrzesień na 5. No i Rudy ze mną przyjdzie, nie będę sam. Może się zgadamy kilka dni wcześniej na jakąś naukę przy małym piwku...
GAME OVER