Na pozostałych stronach
Wyczerpanie





Gruba ryba
W wydaniu specjalnym Salonu gruba ryba świata literatury Norman Mailer robi porządek z samozwańcami tak zwanej "powieści hipertekstowej".

Mailer: Zawsze wiedział, że słowo go nie opuści, nie tak jak ci cieńko pierdzący chłoptasie co mają mleko pod nosem i nie są w stanie rzucić wyzwania komuś z prawdziwym talentem bez prowokowania wycia i gwizdów. To głupiomądre, pozbawione wyrazu pokolenie pozerów bez końca toczące swoje gierki w wyczerpanie literatury, jakby kogoś to w ogóle obchodziło. Wyczerpany? Kto? Może ci, na których te dzieciaki wołają mamo i tato tuż po tym, gdy przed laty, przez przypadek i cudem, udało im się począć swoje potomstwo.

Nie jest w stanie czytać tych wypocin, tych nad wyraz skutecznie odpychających, udających prozę bękarcich gniotów z nadęciem nalepionych na wychwalany pod niebiosa ekran telewizora. Dlaczego? Bo wpatrywanie się w to przyprawia go o tępy ból. Sprawia, że chce wyjść i zrobić to. Raz jeszcze wypełnić zionącą, rozwartą, wszechogarniającą otchłań. Chce wyjść i poszukać jakiejś pięknej starej kartki i ordynarnie się z nią kochać...

Ordynarnie





Kochać