– Bardzo dobrze się uczy – powiedziała pani Męczarska –
– Taak? – spytała z uprzejmym niedowierzaniem pani Halinka.
– Same piątki – potwierdził pan Męczarski – Bardzo dobrze się uczy.
– Taak? – spytała ponownie z uprzejmym niedowierzaniem pani Halinka – to bardzo ładnie, to jest pociecha z niego, ale czemu on nic nie?
– No czemu nic nie jesz – zapytała syna pani Męczarska – Jedz.
– Jedz – dodał pan Męczarski, świadomy faktu, że jak się do kogoś przychodzi w odwiedziny, to trzeba jak najwięcej skorzystać, zwłaszcza, że obiad nie był syty.
– Jedz, nie wstydź się – powiedziała pani Męczarska
– Czego ma się wstydzić – próbował zamienić to w żart Męczarski.
– Ale przecież on się nie wstydzi – uśmiechnęła się pani Halinka – Przecież on jest duży, do której klasy chodzisz?
– On już chodzi do szóstej klasy – odpowiedziała pani Męczarska
– A dobrze się uczysz? – spytała pani Halinka – Taki grzeczny, duży chłopiec, na pewno uczy się dobrze.
– Tak, tak uczy się bardzo dobrze – odpowiedział pan Męczarski – W zeszłym roku świadectwo z paskiem przyniósł.
– No jedz, żebyś był silny i się dobrze uczył – powiedziała pani Halinka
– Zobacz jak tata je – powiedział pan Męczarski i uniósł widelec w wędliną do ust – Zobacz jaka dobra wędlinka – to mówiąc zrobił taki odgłos ustami, który miał wskazywać, że wędlina jest dobra.
Ale syn, jak nie jadł, tak nie jadł.
– Jedz, bo w domu takich dobrych sałatek nie będziesz miał – ostrzegła pani Męczarska – Zobacz jakie to są dobre sałatki – wskazała na półmiski – Z groszkiem, z kukurydzą, naprawdę dobre sałatki.
– Pyszne sałatki, z ogóreczkiem – dodał pan Męczarski – Mama ci takich nie zrobi – powiedział patrząc na żonę, czy się nie obrazi, ale miał nadzieję, że ona zrozumie, że powiedział to, bo tego wymagała od niego sytuacja.
– Hmn.. – westchnęła pani Halinka, patrząc na syna państwa Męczarskich – No już niech sobie tam zje, co będzie chciał.
– O Jezuu, zjedz coś wreszcie – powiedziała zdenerwowana już pani Męczarska
– Może jajko w majonezie? – zapytał pan Męczarski – No tego nie chcesz, tamtego nie chcesz, to co w końcu chcesz – jego również zaczęła ogarniać irytacja.
– – odparł syn państwa Męczarskich.
Na te słowa pan Gieniu odkręcił butelkę, że aż zasyczała i nalał synowi państwa Męczarskich pepsi aż po brzegi, a syn państwa Męczarskich to od razu wyduldał, jakby przez tydzień picia nie widział.
Goście zjedli, wypili, pooglądali telewizję. I poszli. Pan Gieniu spojrzał na stół pokryty brudnymi talerzami i zaczął zastanawiać się jaki to miało sens – teraz wszystko trzeba będzie dokładnie umyć, z uwagi na zarazki, przenoszące szkodliwe choroby. Na samą o tym myśl, w jego sercu pojawiła się niechęć do świata i żony.